Wskaźnik cen żywności wciąż może być lekko wyższy niż CPI – Kozieja, BNP Paribas (wywiad)

W kolejnych miesiącach wskaźnik cen żywności wciąż może być lekko wyższy niż inflacja CPI – ocenia dyrektor departamentu analiz Food&Agro i specjalizacji sektorowych w BNP Paribas BP, Grzegorz Kozieja. Wśród ryzyka dla cen żywności analityk wymienia choroby odzwierzęce, pogodę, rozwój wojny w Ukrainie, a także kwestie regulacyjne.

kozie.jpg

"Biorąc pod uwagę wszystkie kategorie, to wzrosty całego wskaźnika cen żywności są wyższe niż ogólny wskaźnik inflacji CPI. Niemniej patrząc na zamieszanie, które mieliśmy w ostatnich latach, związane z pandemią i wojną, to jesteśmy na zdecydowanie niższych poziomach. Są to wartości, z którymi mieliśmy do czynienia wcześniej w historii. W ostatnich kilkunastu latach zmiany cen o 5-10 proc. w poszczególnych kategoriach często się zdarzały" - powiedział PAP Biznes Kozieja.

"To, co będzie działo się w kolejnych miesiącach w dużym stopniu będzie zależało od efektu bazy i biorąc to pod uwagę, wydaje się, że wskaźnik cen żywności wciąż będzie lekko wyższy niż ogólna inflacja" - dodał.

Dyrektor biura analiz w BNP Paribas BP wskazuje, że w przypadku mięsa drobiowego ryzyka dla cen są skierowane w górę.

"Patrząc na kategorię mięso, widzimy wpływ chorób zwierzęcych na sytuację rynkową, co przekłada się na podwyższoną niepewność. Wzrost cen detalicznych mięsa drobiowego w kwietniu wyniósł ponad 10 proc. w ujęciu rok do roku, głównie z powodu zwiększonego występowania grypy ptaków w Polsce, ale też poza jej granicami. Obecnie mamy największą liczbę ognisk ptasiej grypy od 2021 roku. Jest ich sporo mniej niż wtedy, ale mimo wszystko najwyżej od tamtego okresu" - powiedział Kozieja.

"Jednocześnie mamy dość wysoki popyt, bo jest to najtańszy rodzaj mięsa. Zazwyczaj ptasia grypa wygasa wraz z nadejściem wiosny, robi się wtedy coraz cieplej i mniej wilgotno, ale patrząc na pogodę w maju, zdecydowanie nie był to czynnik sprzyjający zastopowaniu występowania choroby" - dodał.

Podobnie sytuacja wygląda na rynku wołowiny i w przypadku tych dwówch rodzajów mięsa w kolejnych miesiącach analityk spodziewa się co najmniej utrzymania obecnych, podwyższonych cen lub ich wzrostu.

"W przypadku wołowiny również mamy ryzyka w górę dla cen. Tutaj sytuacja jest jeszcze bardziej niepewna niż w drobiu, bo o ile Polska jest krajem wolnym od pryszczycy – a to jest główna choroba, która wpływa na sytuację na rynku wołowiny – to mamy ją na Węgrzech i na Słowacji. Jako kraj na to reagujemy, ograniczamy przepływ mięsa do określonych przejść granicznych. Natomiast spadki produkcji w tych krajach powodują, że widać większe zainteresowanie polską wołowiną. To też nakłada się na trend wzrostowy cen widoczny od kilkunastu miesięcy" - powiedział PAP Biznes Kozieja.

"W odniesieniu do wołowiny i drobiu w kolejnych miesiącach spodziewamy się zatem co najmniej utrzymania obecnych, podwyższonych cen lub ich wzrostu. W przypadku mięsa wieprzowego mamy nieco łagodniejszą sytuację. Tutaj z kolei zła pogoda pomogła, ze względu na mniejszy popyt sezonowy, 'grillowy', który zwykle powoduje wzrost cen. Przy słabej pogodzie podwyższony popyt się opóźnia i już tego – niejako straconego czasu – nie odzyskamy" - dodał.

W kategorii pieczywo Kozieja spodziewa się stabilizacji cen, choć - jak wskazuje - możliwe są kilkuprocentowe wahania cen w ciągu najbliższych miesięcy.

"Niemniej na pewno nie będzie to taka dynamika, jaką mieliśmy 2-3 lata temu, kiedy obserwowaliśmy bardzo silne, kilkudziesięcioprocentowe wzrosty. Sytuacja na rynku zbóż ma swoje niepewności, ale prognozy wskazują na około 12-proc. wzrost produkcji pszenicy w Unii Europejskiej" - powiedział analityk.

"Z drugiej strony pojawiają się sygnały, że ewentualne upały mogą zaszkodzić produkcji pszenicy w Rosji, a kraj ten – mimo skomplikowanej sytuacji wojennej – pozostaje dużym światowym eksporterem, więc będzie to miało wpływ na sytuację globalną. Generalnie jednak prognozy wskazują, że światowe zbiory będą na wysokim poziomie, więc sytuacja na rynku powinna być stabilna" - dodał.

Analityk zaznacza jednak, że zboża to rynek, który może ulec gwałtownej zmianie.

"Jeśli wojna w Ukrainie rozwinie się w kierunku, którego rynki się nie spodziewają, to może dojść do większych wahań – i na rynku zbóż, i na rynku energii, która na tę kategorię ma duży wpływ. W przypadku cen pieczywa istotna jest też kwestia płacy minimalnej, która sukcesywnie rośnie" - powiedział PAP Biznes Kozieja.

"W przyszłym roku przekroczy najprawdopodobniej psychologiczną barierę 5 tysięcy złotych – o takiej kwocie mówi zarówno strona związkowa, i strona rządowa. Może to mieć konsekwencje, bo właściciele piekarni będą niejako przygotowywać sobie grunt pod tę podwyżkę w przyszłym roku i przyzwyczajać konsumenta do wyższych cen. Tu zatem możemy zobaczyć kilkuprocentowe wzrosty cen" - dodał.

Zdaniem dyrektora biura analiz w BNP Paribas BP, ceny produktów nabiałowych powinny stabilizować się na obecnych poziomach.

"W przypadku mleka, twarogu, czyli produktów nabiałowych z mniejszą zawartością tłuszczu, spodziewamy się stabilizacji. Z kolei masło i sery to kategorie, które ciągle pozostają pod wpływem 'konkurencji o tłuszcz mleczny' – tu wpływ mają ceny innych tłuszczów roślinnych. Myślę, że ogólnie scenariuszem bazowym jest tu utrzymanie wysokich cen" - ocenił Kozieja.

W przypadku cen jaj, po ostatnim, mocnym rozchwianiu na rynku, kolejne miesiące powinny przynieść względną stabilizację.

"Obserwowane w ostatnim czasie braki w podaży jaj były spowodowane wystąpieniem ptasiej grypy. Trzeba było pozbyć się części stad, żeby zahamować jej rozwój. Jesteśmy już po fali największego rozchwiania, więc raczej nie należy spodziewać się teraz gwałtownych wzrostów cen. Niemniej odtworzenie stad zajmuje trochę czasu, więc pewnie drogie jaja to coś, co nie będzie nas zaskakiwać w najbliższych miesiącach" - powiedział analityk.

"Sezonowo jesteśmy jednak w momencie, w którym sytuacja jest bardziej stabilna – ptasia grypa nałożyła się akurat na czas Wielkanocy i wyższy globalny popyt, stąd wzrosty były bardziej odczuwalne. Teraz wydaje się, że tej presji będzie mniej, ale ciągle w pełni nie odtworzyliśmy stad, więc jest pewna większa niż zazwyczaj nierównowaga między podażą a popytem" - dodał.

Grzegorz Kozieja z BNP Paribas BP ocenia, że choć w tym roku ceny owoców powinny stabilizować się, to 2026 r. może przynieść ich wzrost.

"W przypadku owoców, które produkujemy w kraju – zarówno miękkich, jak i owoców z drzew – raczej nie spodziewamy się wzrostu cen. W maju mieliśmy przymrozki, ale ich efekt tak naprawdę w pełni zobaczymy dopiero w czerwcu, więc jest to pewne zastrzeżenie – mogą pojawić się konsekwencje pogody, których teraz nie widać. Natomiast póki co odbieramy sytuację na rynku owoców jako bardziej łagodną niż 2024 rok. Dodatkowo, jeśli chodzi o owoce miękkie, mamy rosnącą konkurencję w postaci importu i z innych krajów Europy Wschodniej i przede wszystkim z Afryki Północnej, więc jest to coś, co mityguje wzrost cen, podtrzymuje podaż na rynku" - powiedział analityk.

"Niemniej jest to też kategoria, w której płaca minimalna ma duże znaczenie. Patrząc na to, jak kształtuje się marżowość tej produkcji, jak wysoki odsetek kosztów stanowią koszty pracy człowieka i to, że pensje minimalne będą rosnąć, to być może nie ten rok, ale przyszły może nam przynieść wzrost cen w kategorii owoce" - dodał.

Analityk prognozuje, że ceny warzyw w tym roku powinny być niższe niż w 2024 r.

"W kategorii warzywa obserwujemy stabilizację w tym roku. Na początku roku ceny podstawowych warzyw, takich jak cebula, marchew, ziemniaki, rosły o kilka groszy, ale są na niższym poziomie – o 5-10 proc. – niż w podobnym okresie w ubiegłym roku. To jest kategoria gdzie można spodziewać się niższych cen niż w ubiegłym roku" - powiedział PAP Biznes Kozieja.

"Podobnie jest z cukrem. W tej kategorii ceny w ostatnich latach bardzo mocno rosły, natomiast teraz jesteśmy po drugiej stronie spektrum – widzimy duże spadki cen, zarówno w detalu, jak i w hurcie. Mieliśmy wzrost nasadzeń, mamy też dość komfortową sytuację jeśli chodzi o bilans światowy. Niemniej wydaje się, że ceny spadły już dość nisko, więc w kolejnych miesiącach można raczej oczekiwać nie dalszego spadku, ale utrzymania cen na obecnych, niższych poziomach" - dodał.

Po mocnych wzrostach w ostatnim czasie uspokoić powinna się sytuacja na rynku kakao.

"Mamy jeszcze dwa produkty kolonialne, które przekładają się na wzrosty w swoich kategoriach – najwyższe patrząc szeroko i na Polskę i na Europę – czyli kakao i kawa. W przypadku kakao w ostatnich miesiącach mieliśmy do czynienia z historycznymi rekordami, jeśli chodzi o notowania. Wzrosty te powodował przede wszystkim wpływ zmian klimatycznych i pogoda. Działanie rynków finansowych również przekładało się na tak wysokie ceny" - powiedział Kozieja.

"Chyba jednak dotykamy granicy, gdzie konsument przestaje akceptować tak wysokie ceny na półce, więc jest to sygnał dla całego łańcucha wartości, że w tych warunkach popyt może się już kończyć. Widzimy informacje płynące od największych, globalnych producentów czekolady, którzy mówią o zmniejszającej się sprzedaży. To sugeruje, że wysokie ceny przekładają się na ograniczenie popytu" - dodał.

Podobnie sytuacja wygląda w przypadku rynku kawy, choć wciąż jest tu trochę niepewności.

"W przypadku kawy, po czasie wzrostu, co też widzieliśmy na półkach, rynek nieco się uspokoił. Mieliśmy ograniczenie podaży największych producentów światowych w Brazylii, Wietnamie, ale tu sytuacja się nieco ustabilizowała. Wciąż jednak jest pewien stopień niepewności, czekamy na to, co stanie się ze zbiorami kawy Robusta w Brazylii, ale generalnie widać tutaj uspokojenie" - powiedział analityk.

"Dotknęliśmy bardzo wysokich poziomów cen w tej kolonialnej kategorii. Wydaje się, że popyt doszedł już do swojej granicy, jeśli chodzi o akceptowanie cen, więc spodziewamy się względnej stabilizacji" - dodał.

Wśród ryzyka dla cen żywności analityk wymienił choroby odzwierzęce, pogodę, rozwój wojny w Ukrainie, a także kwestie regulacyjne.

"Czynnikami ryzyka dla cen żywności w kolejnych miesiącach są przede wszystkim choroby odzwierzęce – ptasia grypa i pryszczyca, pogoda, rozwój wojny w Ukrainie, ale także kwestie regulacyjne. W związku z wysokim poziomem ptasiej grypy działania państwa były bardzo opiekuńcze. Jeśli jednak rola państwa by się tu zmniejszała i państwo chciałoby się wycofać z roli opiekuna, mogłoby to oznaczać większe koszty po stronie producentów, m. in. w kwestii ubezpieczeń, co wpływałoby na wzrost cen" - powiedział Kozieja.

"Ważne byłby też inne kwestie regulacyjne, czyli ewentualne nowe opłaty i podatki. W Polsce podatek cukrowy został wprowadzony kilka lat temu, w tym roku podwyższono go we Francji, co przełożyło się na wysokie wzrosty cen napojów słodzonych. Tego rodzaju sytuacje również mogą oddziaływać na wzrost cen żywności" - dodał.

Patrycja Sikora (PAP Biznes)

pat/ gor/

© Copyright
Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu PAP Biznes chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.

Waluty

Waluta Kurs Zmiana