DEBATA PAP BIZNES: Gospodarka światowa wspierana silnym makro, ale są rysy na rynku pracy w USA
Gospodarka światowa napędzana jest przez silne uwarunkowania makroekonomiczne, w tym wysokie deficyty fiskalne, ale w USA, mimo mocnej konsumpcji i inwestycji w AI, widać rysy na rynku pracy przy rosnącym ryzyku stagflacji - uważają uczestnicy XXXIX debaty PAP Biznes „Strategie rynkowe TFI”.

W XXXIX debacie "Strategie rynkowe TFI: perspektywy, wyzwania, zagrożenia" zorganizowanej przez PAP Biznes udział wzięli przedstawiciele Eques Investment TFI, Pekao TFI, PKO TFI oraz Quercus TFI.
"Podsumowując ostatnie miesiące na pewno zwrócilibyśmy uwagę na silne makro, że gospodarka amerykańska, europejska, czy w ogóle światowa, która miała się potknąć na cłach amerykańskich, w zasadzie przeszła po tych wybojach suchą stopą. Mamy bardzo silne dane, bardzo mocny wzrost PKB vs oczekiwania jeszcze sprzed paru miesięcy. Prawdopodobieństwo recesji amerykańskiej, z tego co pamiętam, to ok. 30 proc., więc to w miarę kontrolowalny poziom" - ocenił Michał Rabiega, wicedyrektor Departamentu Zarządzania Aktywami PKO TFI.
"Mocna gospodarka i mocna podaż pieniądza przekłada się na to, że aktywa ryzykowne dostają w wiatru w żagle. Główne gospodarki świata cały czas utrzymują wysokie deficyty, a te deficyty to dzisiaj nic innego, jak kreacja akcji kredytowej, bo to nie sektor prywatny się zapożycza, tylko sektor rządowy. Suma summarum przekłada się to na wysoką dynamikę podaży pieniądza i tym samym na dobre zachowanie aktyw ryzykownych" - dodał.
Rabiega zaznaczył, że problem wysokich deficytów fiskalnych rodzi pytanie, jak długo będzie możliwe ich utrzymywanie na tym poziomie w ujęciu globalnym, ale też w Polsce.
"W sierpniu mieliśmy próbkę tego, jak rynki mogą zareagować w sytuacji, kiedy pojawi się jakaś żółta lampka. Pojawiła się koncepcja opodatkowania banków, co zostało źle odebrane też w kontekście możliwości utrzymania tak luźnej polityki fiskalnej w przyszłości. To jest coś, co należy obserwować. Ale nie jesteśmy ewenementem. Kilka dni później rynek francuski przez połączenie luźnej polityki fiskalnej, dużego długu i kryzysu politycznego (...) wywołał de facto takie samo zjawisko jak w Polsce. Można powiedzieć, że takie ryzyko wisi nad wieloma rynkami" - dodał zarządzający PKO TFI.
Przechodząc do polityki monetarnej głównych banków centralnych uczestnicy debaty zwrócili uwagę na możliwość dalszego cięcia stóp proc. w eurolandzie w 2026 r. oraz na pojawiające się rysy na amerykańskim rynku pracy, przy ryzyku stagflacji w USA.
"Europejski Bank Centralny zakończył na ten moment cykl cięcia stóp. Stopa depozytowa doszła do poziomu 2 proc., a z punktu widzenia banku centralnego jest to stopa neutralna. Ewidentnie EBC nie chce wchodzić w luźną politykę monetarną, nie chce stymulować gospodarki. Wydaje się, że poprzeczka do kolejnego ruchu ze strony EBC jest zawieszona bardzo wysoko. W związku z tym, do końca roku tu się nic nie wydarzy. Natomiast patrząc na całość gospodarki strefy euro spodziewałbym się, że wrócimy do dyskusji, czy EBC nie powinien jeszcze ściąć stóp, w połowie przyszłego roku" - uważa Tomasz Pawluć, zarządzający portfelem w zespole Zarządzania Instrumentami Dłużnymi Pekao TFI.
Jego zdaniem, EBC zdecyduje się na kolejne cięcie ze względu na niską dynamikę płac, niższą realizację inflacji względem obecnych prognoz, jeżeli dojdzie do przesunięcia wejścia w życie systemu ETS2, a także opóźnienia w transmisji stymulacji fiskalnej w Niemczech.
"Jeżeli sobie spojrzymy na europejską gospodarkę i na wskaźniki wyprzedzające dotyczące płac, to (...) w ciągu kolejnych 9-12 miesięcy będziemy dostawać odczyty ze strefy euro rzędu 2,5 proc. rdr, czyli tempo płac mniej więcej przedpandemiczne. (...) Jeżeli chodzi o komponent dóbr, to też jesteśmy w miarę spokojni, bo z jednej strony mocna waluta EUR, a z drugiej będziemy importować tanie dobra chińskie, co też powinno wpłynąć na to, że nie dostaniemy impulsu inflacyjnego. Jeżeli chodzi o energię, to też jakiejś wielkiej historii nie ma" - powiedział Pawluć z Pekao TFI.
"Mówi się, że już około połowy państw europejskich chce przesunięcia systemu ETS2 o rok (poza 2027 r. - PAP). Natomiast EBC w swoich prognozach (...) pokazuje ścieżkę inflacji, która już uwzględnia wprowadzenie ETS2. To spowoduje, że ścieżka inflacji, jeżeli to się wydarzy, będzie niżej. Druga rzecz - to kwestia wzrostu gospodarczego w Europie. Żyjemy jeszcze newsem, że w końcu niemiecka gospodarka będzie stymulowała fiskalnie wzrost, a to nie działo się w zasadzie przez ostatnią dekadę. (...) Natomiast historia pokazuje, że wykonanie wydatków fiskalnych, głównie infrastrukturalnych, zazwyczaj się opóźniało. (...) W związku z tym, być może EBC pokusi się jeszcze o jakieś luzowanie, widząc niską inflację plus trochę niższy wzrost niż byśmy się go spodziewali" - dodał.
Tomasz Korab, prezes Eques Investment TFI, zwrócił uwagę, że inwestycje będą relatywnie szybko realizowane w europejskim sektorze obronnym.
"Pojawiła się ciekawa analiza, w której zestawiono zdjęcia satelitarne z zakładów zbrojeniowych w Europie - powierzchnia tych zakładów zwiększyła się o 70 proc. Z satelitów widać, że inwestycje w tym sektorze już ruszyły (...), jest więc szansa, że przynajmniej w tym aspekcie Europa nie będzie tak wolna jak zwykle, czy jak tego oczekujemy" - powiedział Korab.
Odnośnie polityki monetarnej w USA, w ocenie prezesa Eques Investment TFI, rynkowe oczekiwania na jeszcze jedną niewielką obniżkę stóp o 25 pb. w bieżącym roku są racjonalne, choć pojawiły naciski polityczne administracji Trumpa na Fed.
"Czy to się stanie, czy nie - trudno jednak powiedzieć. Jeszcze rok temu nie wzięlibyśmy pod uwagę, że drugą największą obawą zarządzających na świecie będzie utrata niezależności przez Fed. Oczywiście amerykański bank centralny prowadzi otwartą politykę, stara się utrzymać wiarygodność, więc zwykle rynki wiedzą co zrobi - rzadko jest zaskoczenie o obniżkach, czy podwyżkach, wiemy to z wyprzedzeniem i zwykle dzieje się to na posiedzeniu, na którym rynek tego oczekuje. Natomiast teraz można powiedzieć, że +się narobiło+" - powiedział Korab.
"Administracja stwarza presję na bank centralny. Próbuje usunąć jedną z członkiń, która ma mandat do 2038 r., więc próbuje zaingerować w niezależność banku centralnego, co ma wpływ i na stopę procentową i na siłę dolara również, co też pewnie trochę nadszarpuje zaufanie do tej waluty i inwestorzy od niej odchodzą" - dodał.
W ocenie Koraba, choć na pierwszy rzut oka dane gospodarcze z USA są bardzo dobre, w tym PKB zaskakuje w górę, to widać pewne negatywne sygnały w tym obszarze. Jednym z nich jest systematyczny spadek nowych miejsc pracy w amerykańskiej gospodarce.
"Gospodarka tworzy miejsca pracy, ale coraz wolniej i jest ich coraz mniej. Drugim elementem jest zarówno odbicie inflacji, a co jeszcze gorsze - odbicie oczekiwań inflacyjnych. Długoterminowe oczekiwania inflacyjne w Ameryce rosną. Dla amerykańskiego banku centralnego, który ma w mandacie zarówno inflację, jak i zatrudnienie, to najgorszy możliwy miks. (...) Bezrobocie i inflacja idą w górę, a zatrudnienie i nowe miejsca pracy w dół. To powoduje, że pole manewru dla banku centralnego robi się ograniczone. Fed musi się bać najgorszego możliwego scenariusza, czyli stagflacji" - podsumowuje Korab.
Piotr Miliński, zarządzający funduszami, menadżer Rynków Zagranicznych Quercus TFI, ocenia w kontekście amerykańskiej gospodarki, że aktualne oczekiwania i prognozy co do trendów związanych ze skalą rozwoju i inwestycji w obszar sztucznej inteligencji w USA są niedoszacowane, co może wspierać wyższą ścieżkę stóp proc. w Stanach.
"Przedstawiając główne ryzyko, albo może główną kontrowersyjną tezę, że ten trend AI jest niedoceniony i prognozy są za nisko, dużo za nisko. W przypadku głównych spółek nawet o 30-40 proc., mówię o głównych liderach z sektora półprzewodników. Jeżeli chodzi o skalę tych inwestycji - sam Microsoft i Meta wydadzą w przyszłym roku na inwestycje w obszarze AI mniej więcej tyle samo, ile wynosi cały roczny budżet Polski. (...) I nie ma na razie sygnałów, mimo obaw w pierwszej połowie roku, że ten trend ma być zahamowany. Wręcz powiem, że on w tej chwili przyspiesza, bo do tej pory giganci technologiczni - Microsoft, Amazon, Google, Meta, Tesla - wydawali głównie gotówkę, którą zarabiają na podstawowej działalności" - ocenia Miliński.
"Teraz widać, że pojedynczy gracze, między innymi Oracle, ale też Meta, Tesla, zaczynają bardzo mocno zwiększać dług i rysować bardzo ekspansywne plany, które jeszcze mogą ten wyścig zbrojeń przyspieszyć. (...) Dla mnie głównym ryzykiem na rynku jest w tej chwili to, że nie doceniamy tego efektu i cały czas trochę po macoszemu traktujemy skłonność gigantów technologicznych do wydawania. (...) Jeżeli to nie wyhamuje, a wręcz jeszcze przyspieszy w przyszłym roku, to recesji w USA może nie być, a cięć stóp Fedu może nie być aż tak dużo, nawet jeżeli on będzie upolityczniony" - dodał.
Zarządzający Quercus TFI ocenia ponadto, że gospodarka amerykańska radzi sobie nieźle, mimo pewnych ostrzegawczych sygnałów z tamtejszego rynku pracy, co powinno dalej wspierać wyceny spółek na giełdach.
"Jak posłucha się spółek takich jak Visa, czy Mastercard, które mają bardzo dobre rozpoznanie co do trendów konsumenckich, to tam spowolnienia nie widać. No, a jeżeli wyniki spółek rosną, jeżeli administracja amerykańska i tak naprawdę każda na świecie działa w tej chwili w oparciu o wysokie deficyty, pewnie też wyższe stopy procentowe, czyli mamy wysoki wzrost gospodarczy, wysoki deficyt, dobre nastroje konsumenckie i wysoką skłonność do inwestycji od strony spółek, no to akcje powinny mieć wiele czynników wspierających. Owszem, mamy wysokie wyceny, w ogóle nie ma się co z tym kłócić. Natomiast składając te wszystkie elementy układanki w jedno, wydaje mi się, że na razie tym obowiązującym trendem akcyjnym jest trend rosnący i ewentualne korekty raczej, raczej, raczej będą płytkie" - dodał.
tus/ asa/