Rezultat wojny Rosja-Ukraina zdecyduje czy ta pierwsza rozpęta wojnę na Starym Kontynencie - OSW
Rezultat wojny Rosja-Ukraina zdecyduje, czy ta pierwsza rozpęta wojnę na Starym Kontynencie - pisze w podsumowaniu trzech lat od rozpoczęcia inwazji Ośrodek Studiów Wschodnich (OSW).
"Trzeci rok pełnoskalowej wojny – mimo postępów sił rosyjskich – nie doprowadził do zasadniczej zmiany sytuacji militarnej. Przyniósł jednak ważną zmianę polityczną związaną z objęciem 20 stycznia 2025 r. urzędu prezydenta USA przez Donalda Trumpa i zapoczątkowaniem przez niego bezpośrednich negocjacji z Rosją. W efekcie na Kremlu wzrosło przekonanie, że zwycięstwo nad Ukrainą, rozumiane jako pozbawienie jej suwerenności, jest kwestią czasu i determinacji. Pojawiła się tam też nadzieja, że – ze względu na kryzys w relacjach amerykańsko-europejskich – Rosja zrealizuje zarazem przynajmniej część swoich celów w kwestii zmiany systemu bezpieczeństwa europejskiego" - pisze OSW.
OSW w raporcie zauważa, że w ostatnim roku siły ukraińskie kontynuowały działania obronne na całym froncie, jednak obszarem najintensywniejszych walk pozostawał Donbas. Agresor – mimo znaczących, choć niemożliwych do precyzyjnego określenia strat ludzkich – systematycznie rozbudowywał swoje zgrupowanie, którego liczebność wzrosła z 400 tys. żołnierzy w 2023 r. do 600 tys. w roku 2024. Pozwoliło to na uzyskanie na najważniejszych kierunkach przewagi nad obrońcami, co z kolei skutkowało wzrostem rosyjskiej aktywności i powolnym, ale konsekwentnym wypieraniem Ukraińców z kolejnych miejscowości w Donbasie oraz w obwodach charkowskim i zaporoskim. W ciągu minionego roku Rosja zajęła ok. 4 tys. km2 ziem ukraińskich, co zwiększyło okupowany przez nią obszar do niemal 20 proc. terytorium Ukrainy.
OSW zwraca uwagę, że niezmiennie bolączkę obrońców stanowi mobilizacja i odpowiednie przeszkolenie nowych rekrutów w celu uzupełnienia strat. Od 2023 r. liczebność Sił Obrony Ukrainy nie przekracza 1,05 mln żołnierzy. W 2024 r. zmobilizowano 200 tys. osób, choć potrzeby są znacznie większe z uwagi na straty (zabitych i rannych), potrzebę rotacji, jak również dezercje, które przybrały charakter masowy (między styczniem a październikiem 2024 r. jednostki samowolnie opuściło co najmniej 60 tys. żołnierzy).
"Władze wzbraniają się jednak przed istotnymi zmianami w założeniach mobilizacji ze względu na obawę przed negatywnymi reakcjami społecznymi. W kwietniu 2024 r. Kijów obniżył dolną granicę wieku wcielanych do armii z 27 do 25 lat. Mimo nacisków Zachodu (głównie ze strony Waszyngtonu) Kijów nie chce objąć obowiązkową służbą wojskową mężczyzn pomiędzy 18. a 24. rokiem życia. Zamiast tego 11 lutego 2025 r. wprowadzono procedurę kontraktów dla ochotników z tej grupy wiekowej" - napisano.
Tymczasem OSW pisze, że reelekcja Trumpa otworzyła kolejny rozdział w konflikcie rosyjsko-ukraińskim.
"Nowa administracja amerykańska szybko zakończyła izolację reżimu Putina po tym, jak 12 lutego odbyła się rozmowa telefoniczna pomiędzy oboma przywódcami (choć jako pierwszy tabu złamał kanclerz Scholz, dzwoniąc na Kreml w listopadzie 2024 r.), której efektem była decyzja o rozpoczęciu dwustronnych negocjacji. Już 18 lutego w Rijadzie doszło do bezprecedensowego spotkania między delegacjami obu państw z sekretarzem stanu Marco Rubio i ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem na czele. Choć to dopiero początek rozmów, które – jak można sądzić – będą długie i skomplikowane, to już wpływają one na sytuację wokół Ukrainy" - napisano.
OSW podaje, że po pierwsze, Rosja ma nadzieję na to, że w trakcie rozmów ze stroną amerykańską, w tym bezpośrednich Putin–Trump, uda się jej nakłonić USA do koncesji w kwestii Ukrainy oraz do złagodzenia sankcji. Triumfalny ton propagandy rosyjskiej i uderzająco grzeczna narracja Kremla pod adresem amerykańskiego prezydenta wskazują, że Moskwa liczy na jego błędy i ustępstwa.
Po drugie, na Ukrainie i w Europie pojawiło się poczucie niemal „zdrady” przez USA, do czego przyczyniły się niezaproszenie Kijowa do rozmów rosyjsko-amerykańskich, naciski Waszyngtonu na przeprowadzenie wyborów prezydenckich (czego zakazuje ukraińskie prawo o stanie wojennym i czemu sprzeciwia się ponad 60 proc. Ukraińców) i próba wymuszenia zgody na zawarcie niekorzystnego porozumienia o eksploatacji ukraińskich złóż minerałów. Wreszcie uderza otwarta krytyka Trumpa pod adresem Wołodymyra Zełenskiego przy jednocześnie koncyliacyjnym, wręcz przyjacielskim tonie amerykańskiego prezydenta wobec Putina. Efektem jest bezprecedensowo zła atmosfera pomiędzy Waszyngtonem a Kijowem i Europą.
Po trzecie, doraźnym skutkiem polityki Trumpa są podziały transatlantyckie oraz wewnątrzamerykańskie, co już oznacza sukces Kremla. Rosja od dawna podsycała te podziały i robi wiele, aby je pogłębiać, co było i pozostanie jednym z podstawowych celów jej polityki zagranicznej.
"W przededniu trzeciej rocznicy rosyjskiej inwazji na Ukrainę trudniej niż kiedykolwiek wcześniej prognozować dalszy przebieg wydarzeń. Prezydentura Trumpa może być dla Moskwy niezasłużonym „prezentem” i nie ma wątpliwości, że Kreml będzie chciał ją wykorzystać do zrealizowania swoich celów zarówno wobec Kijowa, jak i Europy. Mimo to wydaje się, że szybkie zakończenie działań wojennych jest nadal mało prawdopodobne" - napisano.
OSW pisze, że Trump, który nie ma pojęcia o istocie polityki rosyjskiej, najwyraźniej uważa, że aby doprowadzić do – jak deklaruje – trwałego zakończenia konfliktu, wystarczy oddać Rosji ukraińskie terytoria aktualnie przez nią okupowane, obiecać neutralność Kijowa, znieść lub złagodzić sankcje i być może pójść na inne ustępstwa.
"Tymczasem – nie dość przypominać – ta wojna nie toczy się o ziemie, lecz o dominację nad Ukrainą oraz zmianę porządku bezpieczeństwa europejskiego. Tak rozumiane pozycje negocjacyjne są od siebie skrajnie odległe. Przy tym Kijów niejednokrotnie wysyłał sygnały, że jest skłonny w przyszłym porozumieniu pokojowym zaakceptować – de facto, choć nie de iure – rosyjską kontrolę nad obecnie okupowanymi terenami" - napisano.
"Wydaje się, że w zamyśle Rosjan rozmowy z USA stanowią instrument w długich zabiegach o zrealizowanie swoich maksymalistycznych żądań. Skoro wciąż nie wychodzi na polu militarnym, to może uda się poprzez sztukę dyplomatyczną. Zamierzają oni przy tym bezwzględnie wykorzystać deklaracje administracji amerykańskiej, że chce możliwie najszybszego zakończenia wojny. Kreml rozumie bowiem, że – zgodnie ze starym rosyjskim przysłowiem – „od pośpiechu może być tylko dużo śmiechu” - pisze OSW.
OSW pisze, że końca dobiega kilkudziesięcioletni okres swoistego „outsourcingu” bezpieczeństwa europejskiego i przenoszenia go na barki Stanów Zjednoczonych, bez których zdolności wojskowych obrona i odstraszanie w ramach NATO są obecnie mało realne. Rewizjonizm Moskwy, skierowany przecież nie tylko przeciw Ukrainie, oraz pogłębiający się kryzys w relacjach amerykańsko-europejskich oznaczają, że przed Europą stanie trudne i niemożliwe do szybkiego zrealizowania zadanie, aby zwiększyć wydatki na obronność i rozwinąć własny przemysł zbrojeniowy, a w rezultacie – wziąć odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo.
"Wobec rozpoczęcia pertraktacji rosyjsko-amerykańskich przewidywanie tego, co przyniosą najbliższe miesiące, to zadanie karkołomne, choć widać, że wśród ekspertów i w przekazie medialnym zdecydowanie dominuje ton pesymistyczny. Nikt nie jest bowiem w stanie powiedzieć, gdzie leży granica potencjalnych amerykańskich ustępstw wobec Kremla. Rozmowy nie muszą jednak doprowadzić do fundamentalnej zmiany sytuacji" - pisze OSW.
"Niezależnie od wyniku tych negocjacji żadne trwałe i akceptowalne dla Kijowa i Europy porozumienie z reżimem Putina nie jest możliwe. Nawet ewentualny rosyjski sukces w rozmowach z USA ponad ukraińskimi i europejskimi głowami nie musi automatycznie oznaczać akceptacji ich wyniku przez Ukrainę i Europę. Prezydent Zełenski wyraźnie sugeruje, że nawet gdyby miało dojść do zawarcia niekorzystnej umowy amerykańsko-rosyjskiej, to Kijów nie zaakceptuje jej rozstrzygnięć i ze wsparciem Europejczyków będzie prowadził wojnę obronną. Będzie to bardzo trudne, choć nie niemożliwe, o ile Stary Kontynent zdoła zachować polityczną jedność i znacząco zwiększy pomoc wojskową" - dodano.
Według autorów raportu, wciąż niewykluczony jest wariant braku porozumienia Waszyngtonu i Moskwy ze względu na zbyt odległe od siebie oczekiwania. OSW uważa, że rok 2025 nie przyniesie trwałego zakończenia wojny.
"Już dziś można natomiast z pewnością powiedzieć, że rozstrzygnięcie wojny rosyjsko-ukraińskiej na dekady zdecyduje o porządku bezpieczeństwa europejskiego i będzie miało wpływ na układ sił w skali globalnej. Stanie się zarazem wyznacznikiem tego, co bezkarnie można, a czego nie wolno w stosunkach międzynarodowych, ile warte jest prawo, na ile zdolna do obrony swojej wschodniej części jest Europa oraz ile zostało ze statusu USA jako obrońcy zasad i wartości" - pisze Ośrodek.
"Od rezultatu inwazji rosyjskiej na Ukrainę zależy też, czy Rosja rozpęta po niej kolejną wojnę na Starym Kontynencie. Ze względu na potencjalnie krytyczny moment w konflikcie rosyjsko-ukraińskim oraz zachodzące głębokie zmiany w stosunkach transatlantyckich Europa stoi u progu nowej epoki politycznej, a jej charakter będzie miał konsekwencje wychodzące daleko poza nią. Jaka ona będzie, pozostaje sprawą otwartą i uzależnioną także od tego, co w nadchodzących miesiącach i latach zrobią lub czego nie zrobią Europejczycy" - dodaje. (PAP Biznes)
map/ asa/