Francuski rząd uniknął wotum nieufności, parlament rozpocznie obrady nad budżetem (opis)
Parlament Francji odrzucił w czwartek dwa odrębne wnioski o wotum nieufności wobec mniejszościowego rządu premiera Sebastiena Lecornu, złożone przez skrajną lewicę oraz skrajną prawicę. 24 października w parlamencie powinny rozpocząć się obrady nad ustawą budżetową na 2026 rok.

Partia Socjalistyczna (PS), dzięki której rząd uniknął wotum nieufności, oświadczyła, że teraz „może się zacząć debata”.
"Głosowanie po głosowaniu, zobaczymy, kto popiera podatek Zucmana (...), a kto popiera miliarderów” - oświadczył szef PS Olivier Faure w serwisie X. Podatek Zucmana to postulowany przez socjalistów podatek od największych fortun.
Wcześniej, krótko przed głosowaniem, deputowany socjalistów Laurent Baumel zapewnił, że decyzja partii, by nie głosować wraz z resztą lewicy za wotum nieufności, nie jest w żadnym wypadku umową z rządem o braku takiego kroku w przyszłości.
Mathilde Panot, szefowa frakcji parlamentarnej skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej (LFI), wezwała aktywistów i sympatyków PS, by zbuntowali się przeciwko władzom partii.
Zareagowało też skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN), które chciało odejścia rządu Lecornu i przedterminowych wyborów. Szef RN Jordan Bardella oświadczył na X, że „większość zebrana dzięki targowaniu się zdołała zachować stanowiska” i stało się to „ze szkodą dla interesu narodowego”.
Do przyjęcia wotum nieufności niezbędnych było 289 głosów. Wniosek skrajnej lewicy poparło 271 deputowanych, a wniosek RN - 144. Oznacza to, że mniejszościowy gabinet przetrwał pierwsze próby zmuszenia go przez opozycję do ustąpienia. Było to możliwe dlatego, że Lecornu pozyskał głosy socjalistów, spełniając ich żądanie i zapowiadając zawieszenie reformy podnoszącej wiek emerytalny do 64 lat. Lewica będzie jednak domagać się także uchwalenia podatku Zucmana, czemu rząd się sprzeciwia.
Proporcja mandatów posiadanych przez zwolenników i przeciwników wotum nieufności wskazywała przed głosowaniem na wynik z niewielką przewagą na korzyść rządu. Zwracano przy tym uwagę, że część deputowanych nie podporządkuje się oficjalnemu stanowisku swoich partii. Ostatecznie lewicowej opozycji zabrakło niespełna 18 głosów, by obalić rząd.
Lecornu nie skorzystał z możliwości zabrania głosu po głosowaniu. Wcześniej podczas debaty odpowiadał na wystąpienia deputowanych skrajnej lewicy i skrajnej prawicy. Premier pokonał pieszo drogę z parlamentu do swej kancelarii, otoczony kamerami i wielką grupą dziennikarzy. Komentując głosowanie, wyraził zadowolenie, że teraz parlament będzie mógł dyskutować nad budżetem.
Zadaniem Lecornu jest doprowadzenie do uchwalenia w parlamencie ustawy o budżecie na 2026 rok. Większość deputowanych jest przeciwna rządowemu projektowi i obrady zapowiadają się burzliwie. W ich trakcie mogą pojawić się kolejne wnioski o wotum nieufności.
Upadek rządu oznaczałby najprawdopodobniej przedterminowe wybory parlamentarne. We wtorek prezydent Francji Emmanuel Macron ostrzegł, że wnioski o wotum nieufności złożone przez opozycję są "wnioskami o rozwiązanie parlamentu i powinny być postrzegane jako takie”.
Wynik czwartkowego głosowania pokazał, że linia podziału za rządem i przeciw niemu nie jest do końca przewidywalna. W Partii Socjalistycznej, choć nie popierała ona wniosku o wotum nieufności, siedmioro deputowanych głosowało przeciwko rządowi. To samo uczyniło łącznie czworo deputowanych prawicowych Republikanów (LR), przy czym trójka z nich poparła wniosek skrajnej prawicy. Z drugiej strony troje deputowanych lewicowej partii Ekolodzy i dwie osoby z Partii Komunistycznej (PCF) nie głosowały za wotum nieufności, wbrew stanowisku swych ugrupowań.
Z Paryża Anna Wróbel (PAP)
awl/ akl/ mow/ osz/