Parlament Europejski poparł zawieszenie ceł na stal i żelazo z Ukrainy do 2028 roku
PE poparł w czwartek kontynuację zawieszenia ceł na import stali i żelaza z Ukrainy do UE do 2028 roku. Pojawiły się wątpliwości, czy rozporządzenia w tej sprawie nie będzie można wykorzystać także do zawieszenia ceł na produkty rolne z Ukrainy, jednak minister ds. UE Adam Szłapka temu zaprzeczył.
Propozycja została przyjęta 354 głosami za, przy 147 przeciw i 53 wstrzymujących się. Nowe rozporządzenie wejdzie w życie na trzy lata, do czerwca 2028 r., po osiągnięciu porozumienia z państwami członkowskimi w ramach Rady.
"Pogłębienie stosunków handlowych między UE a Ukrainą nie jest kwestią dobroczynności, ale korzystną dla obu stron wymianą, która wzmacnia obie strony” - powiedziała po głosowaniu sprawozdawczyni propozycji, szwedzka europosłanka Karin Karlsbro (Odnowić Europę).
Rynek stali w Unii Europejskiej jest chroniony wysokimi cłami. Gdy Rosja zaatakowała Ukrainę w 2022 roku, UE postanowiła znieść taryfy nałożone na import ukraińskiej stali, aby pomóc temu krajowi w obronie przed inwazją.
Na początku czerwca zawieszenie jednak wygasa. Dlatego Komisja Europejska przygotowała projekt rozporządzenia, aby je przedłużyć. Żeby tak się stało, potrzebne jest porozumienie Parlamentu Europejskiego z państwami członkowskimi w ramach Rady.
W środę w Strasburgu pojawiły się jednak kontrowersje, czy dokument dotyczy tylko stali i żelaza z uwagi na nieprecyzyjne zapisy.
Minister Szłapka tuż po konferencji uspokajał w rozmowie z dziennikarzami, że nie ma ryzyka, iż stanowisko PE po głosowaniu doprowadzi do przedłużenia liberalizacji handlu z Ukrainą wszystkim produktami, w tym rolno-spożywczymi.
„To jest niewielki procent - około 4 proc. europejskiego importu - i to jest przedłużenie decyzji podjętej w 2022 roku i przedłużonej w 2023 roku, czyli jeszcze za poprzedniego rządu. Chodziło o to, żeby w tym szczególnym czasie, w czasie wojny, można było Ukrainę w tym zakresie wesprzeć, ale wpływ na rynek europejski w tym przypadku jest nieduży. Nie powinniśmy się niepokoić o kwestie żywnościowe, bo one są zupełnie inaczej regulowane” – powiedział.
Dopytywany, czy nie ma ryzyka, że te zapisy rozporządzenia będą tak ogólne, iż można będzie wykorzystać „furtkę” dla produktów rolno-spożywczych, odparł krótko: „Nie ma takiego ryzyka”. Dodał, że większość unijnych stolic nie chce przedłużenia liberalizacji handlu produktami rolno-spożywczymi z Ukrainą.
„Jeżeli ktokolwiek chce mieć dostęp do europejskiego rynku produktów rolnych, musi spełniać wysoko wyśrubowane normy europejskie, więc myślę, że w tym zakresie, jeśli się pojawi na stole jakaś nowa propozycja (Komisji Europejskiej – PAP), to stolice będą bardzo restrykcyjnie (do niej) podchodzić. Na razie takiej propozycji nie ma” – powiedział.
Do 5 czerwca obowiązuje w UE rozporządzenie, na mocy którego Ukraina została zwolniona z ceł na produkty rolne eksportowane do Unii. Przyjęte w czerwcu 2022 r. i od tamtej pory dwukrotnie przedłużane rozporządzenie liberalizujące handel z Ukrainą umożliwiło napływ ukraińskich towarów rolnych do UE bez ceł.
Po protestach rolników w styczniu ubiegłego roku KE zaproponowała po raz kolejny przedłużenie zawieszenia ceł, ale z dodatkowymi zabezpieczeniami, które miały chronić rynek UE. I tak wprowadzone zostały m.in. kwoty importowe dla szczególnie wrażliwych produktów rolnych - drobiu, jaj, cukru, owsa, kukurydzy, kaszy i miodu - oraz ustalono, że jeśli ich import przekroczy średnią wielkość importu odnotowaną w drugiej połowie 2021 oraz w całym roku 2022 i 2023, to możliwe będzie ponowne nałożenie ceł.
Ze Strasburga Łukasz Osiński (PAP)
luo/ mms/ js/ osz/