DEBATA PAP BIZNES: Sprzyjające rynkom wschodzącym środowisko słabego dolara będzie kontynuowane

W XXXIX debacie "Strategie rynkowe TFI: perspektywy, wyzwania, zagrożenia" zorganizowanej przez PAP Biznes udział wzięli przedstawiciele Eques Investment TFI, Pekao TFI, PKO TFI oraz Quercus TFI.
"Szukając ujścia, kapitał bardzo skupia się na rynkach wschodzących w momencie, kiedy mamy środowisko słabego dolara, które powoduje, że inwestorzy, zwłaszcza amerykańscy poszukują inwestycji poza USA i to naturalnie wspiera rynki wschodzące" - powiedział podczas debaty Tomasz Pawluć, zarządzający portfelem w zespole zarządzania instrumentami dłużnymi Pekao TFI.
Dodał, że konsensus dotyczący słabego dolara jest dość silny. Oczekuje on też stabilnego, a nawet mocnego złotego.
"My też jesteśmy w tym obozie, że nie widzimy za bardzo podstaw do tego, żeby dolar miał być mocny w kolejnych kwartałach. W związku z tym ten kapitał powinien płynąć na rynki wschodzące, powinien wspierać aktywa ryzykowne, ale również obligacje (...) w innych walutach" - ocenił Pawluć.
Dodał, że jeśli środowisko słabego dolara utrzyma się, to aktywa emerging market powinny zachowywać się dobrze, a sytuacja będzie wyglądać podobnie, jeżeli chodzi o obligacje w walutach lokalnych. Wskazał też na całkiem pozytywne perspektywy dla obligacji korporacyjnych.
Z kolei wicedyrektor departamentu zarządzania aktywami w PKO TFI Michał Rabiega zauważył, że obserwowany obecnie poziom eurodolara nie jest niczym nadzwyczajnym, choć budzi to obecnie emocje, bo oscylował on jakiś czas wokół parytetu.
"Jeśli spojrzymy na trochę dłuższy horyzont czasu, to poziom 1,20 nie budzi emocji (...). Niemniej jednak zwracamy uwagę na sytuację makro, na politykę Fed-u, na to, czy te cięcia będą głębsze czy nie będą, jakie spływają dane z gospodarki amerykańskiej. Na koniec dnia analizujemy tłity prezydenta Trumpa. Natomiast dopóki dolar jest słaby, to jest środowisko raczej pozytywne dla rynków wschodzących czy surowców" - powiedział Rabiega.
Zwrócił jednak uwagę, że wysoki deficyt to jest obecnie problem wielu regionów świata i pytanie, jak długo zapożyczanie finansów publicznych na świecie może być kontynuowane.
"To jest ryzyko, które wisi nad wieloma rynkami" - powiedział Rabiega. Zwrócił też uwagę na utrzymujące się ryzyko geopolityczne.
Z kolei prezes Eques Investment TFI Tomasz Korab uważa, że obligacje skarbowe prawdopodobnie nie będą w najbliższych kwartałach już tak dobrą inwestycją.
"W tej chwili obserwujemy na wielu rynkach wystromienie krzywej dochodowości, co oznacza, że krótkoterminowe stopy procentowe są sporo niższe niż stopa 5, 10, 30-letnia (...) i warto zwrócić uwagę, że np. brytyjskie biją rekordy. Duże potrzeby pożyczkowe Polski powodują, że potrzebujemy kapitału zagranicznego, a on ma sporo wysoko oprocentowanych alternatyw przez to, że taką sytuację jak w Polsce mamy na wielu innych rynkach, czyli duże emisje i oczekiwania inwestorów co do wysokich rentowności. Dlatego też te długoterminowe i w ogóle obligacje prawdopodobnie w najbliższych kwartałach już nie będę tak dobrą inwestycją, jak były w poprzednich, bo skonsumowano ten spadek rentowności" - powiedział Korab, zaznaczając, że dotyczy to też funduszy obligacji.
Dodał, że rynek obligacji w USA zawiódł i jest obarczony sporym ryzykiem na przyszłość, bo miały być one atrakcyjniejsze w tym roku niż są i tam nie nastąpił taki spadek, jakiego wielu inwestorów oczekiwało.
"Z krajów OECD to Ameryka najwięcej przeznacza na obsługę swojego zadłużenia (...), 4 proc. amerykańskiego PKB idzie tylko na obsługę długu, na odsetki od zadłużenia i to zadłużenie dalej przyrasta, natomiast mieliśmy wielki skok dochodów z ceł, mniej więcej ze 100 mld na 350 mld (dolarów-PAP), i teraz pytanie, czy to się utrzyma (...). Te ruchy tektoniczne (w światowym handlu - PAP) dopiero się odbywają - mieliśmy wielki wstrząs, a jakie będą finalne dochody, jakie Ameryka będzie realizowała, to zobaczymy moim zdaniem dopiero za 2-3 kwartały" - zaznaczył Korab.
Z kolei menadżer rynków zagranicznych w Quercus TFI Piotr Miliński odniósł się do perspektyw dla obligacji korporacyjnych. Zwrócił uwagę na to, że obecnie dodatkowa rentowność, którą płacą przedsiębiorstwa w przypadku obligacji korporacyjnych już jest niewielka.
"Segment obligacji korporacyjnych w latach 2023, 2024, również 2022, dał niesamowicie zarobić wtedy, kiedy mieliśmy zawieruchę związaną z inflacją, podwyżkami stóp (...), wtedy alokacja w obligacje korporacyjne miała sens" - powiedział.
Dodał, że ta wielka atrakcyjność tego instrumentu się skończyła.
"Nie jest tak, że on jest już kompletnie przewartościowany, ale jak spojrzę na premię za ryzyko, czyli dodatkowe oprocentowanie, które takie firmy jak duże banki czy inne duże przedsiębiorstwa muszą zapłacić za swój dług - to ona w stosunku do obligacji skarbowych jest już bardzo niska, jeszcze nie na absolutnych historycznych minimach, ale już jest bardzo niedaleko" - zaznaczył Miliński.
Dodał, że jest to dla niego pierwszy sygnał, że osoby, które przyzwyczaiły się do niesamowicie dużych stóp zwrotu na tych najbezpieczniejszych, krótkoterminowych, opartych o obligacje korporacyjne funduszach, powoli mogłyby zacząć szukać innych alternatyw do angażowania kapitału.
"I powoli widzimy ten trend przepływania od tych najbezpieczniejszych segmentów w kierunku innych segmentów tj. akcje, fundusze mieszane" - powiedział Miliński.
Odnosząc się do obligacji skarbowych zauważył, że globalnie należy spodziewać się utrzymywania wysokich deficytów.
"Nikt specjalnie nie chce oszczędzać, ani my, ani Stany Zjednoczone, ani Niemcy - wszyscy emitują dużo i godzą się z tym, że będą mieli trochę wyższą inflację, trochę wyższe stopy, ale wysoki nominalny wzrost PKB. To jest świetne środowisko dla akcji, trochę gorsze dla obligacji skarbowych. Natomiast to całe ryzyko upolitycznienia Fed-u wspiera notowania złota, metali szlachetnych, a jednocześnie szkodzi dolarowi" - powiedział menadżer z Quercus TFI. (PAP Biznes)
jz/ osz/