Na rynkach ropy wzrosty cen; Donald Trump apeluje do Europy ws. ropy z Rosji
Ceny ropy na globalnych giełdach rosną w pierwszym dniu nowego tygodnia handlu. Inwestorzy skupiają uwagę na handlu ropą z Rosji, a prezydent USA Donald Trump apeluje do Europy w sprawie ograniczenia przepływów rosyjskiego surowca - informują maklerzy.
Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na X kosztuje na NYMEX w Nowym Jorku 63,05 USD, wyżej o 0,57 proc.
Brent na ICE na XI jest wyceniana po 67,34 USD za baryłkę, w górę o 0,32 proc.
Inwestorzy skupiają uwagę na handlu ropą z Rosji, a prezydent USA Donald Trump apeluje do Europy w sprawie ograniczenia przepływów rosyjskiego surowca.
Prezydent USA ocenił, że europejskie sankcje przeciwko Rosji są niewystarczające i muszą zostać zaostrzone, zanim USA nałożą własne ciężkie restrykcje.
"Oni nie robią tego, co do nich należy. NATO musi się wziąć w garść, Europa musi się wziąć w garść - Europejczycy są moimi przyjaciółmi, ale kupują ropę od Rosji" - powiedział Donald Trump podczas rozmowy z dziennikarzami przed powrotem do Białego Domu z weekendowego pobytu w swojej posiadłości w New Jersey.
"(...) Europa kupuje ropę od Rosji. Nie chcę, żeby kupowali ropę, a sankcje, które nakładają, nie są wystarczająco surowe" - stwierdził amerykański prezydent.
"Jestem gotów nałożyć sankcje, ale oni (Europa) będą musieli zaostrzyć swoje sankcje, proporcjonalnie do tego, co robię" - dodał.
Prezydent USA powiedział, że dostał już odpowiedzi na swój list do państw NATO, w którym zażądał zaprzestania kupowania rosyjskiej ropy naftowej, zanim nałoży on nowe sankcje przeciwko Rosji.
Donald Trump ocenił, że państwa NATO spełnią jego żądanie i że „wiedzą, że ma rację”.
Zaznaczył przy tym, że chodzi mu też o zakupy rosyjskiego gazu, a także rosyjskiej ropy reeksportowanej przez państwa trzecie.
Analitycy wskazują, że podczas gdy większość krajów Europy ograniczyła lub zaprzestała zakupów rosyjskiej ropy, to kilku członków NATO, w tym Węgry i Turcja, nadal to robi.
Tymczasem inwestorzy śledzą też rozwój sytuacji na Bliskim Wschodzie po zeszłotygodniowym ataku Izraela na Katar i po atakach Ukrainy na rafinerie i porty w Rosji.
Izrael przeprowadził w ub. wtorek nalot na Dohę. Celem ataku było zabicie rezydujących tam przywódców Hamasu, według dotychczasowych doniesień w uderzeniu nie zginął jednak żaden z nich.
Atak wywołał falę stanowczej krytyki ze strony m.in. ONZ, państw europejskich i arabskich, a także samego Kataru.
Władze Kataru zwołały na poniedziałek szczyt przywódców państw regionu. Weźmie w nim udział m.in. prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas. Według zapowiedzi wśród spodziewanych gości są też m.in. prezydenci Iranu i Turcji, Masud Pezeszkian i Recep Tayyip Erdogan.
W rezolucji, która ma być przyjęta na poniedziałkowym szczycie państw arabskich i muzułmańskich w Dosze, ma znaleźć się krytyka Izraela za podważanie pokoju i pespektyw normalizacji w regionie.
Według rezolucji "brutalny izraelski atak na Katar i kontynuacja wrogich działań Izraela, w tym ludobójstwa, czystek etnicznych, głodu, oblężenia i działań kolonizacyjnych i politycznej ekspansji, zagrażają perspektywom pokoju i koegzystencji w regionie".
Tymczasem siły ukraińskie przeprowadziły w nocy z soboty na niedzielę udany atak na drugą co do wielkości rafinerię ropy naftowej w Rosji, znajdującą się w obwodzie leningradzkim.
Celem uderzenia był obiekt położony w odległości ponad 800 km od granicy Ukrainy.
Rafineria Kiriszynieftieorgsintez (KINIEF) w miejscowości Kiriszy jest drugim co do wielkości zakładem przetwórstwa ropy naftowej w Rosji po rafinerii w Omsku i głównym dostawcą produktów naftowych dla Petersburga, a także obwodów leningradzkiego, nowogrodzkiego i pskowskiego.
Zakład przetwarza ponad 20 mln ton ropy rocznie. Wytwarza też około 80 rodzajów produktów, w tym benzynę, olej napędowy, mazut i paliwo lotnicze, wykorzystywane m.in. na potrzeby rosyjskiej armii.
(PAP Biznes)
aj/ asa/