Wsparcie państwa potrzebne do wyższego udziału tzw. local content w programie energetyki jądrowej - PZPB
Polski program energetyki jądrowej może być impulsem rozwojowym dla krajowej branży budowlanej. Konieczny jest większy w nim udział polskich firm, czyli w tzw. local content, do czego potrzebne jest wsparcie państwa - ocenia Damian Kaźmierczak, wiceprezes PZPB.

"Polski program energetyki jądrowej to rozłożone na wiele lat ogromne przedsięwzięcie inwestycyjne, które ma potencjał wynieść krajową branżę budowlaną na wyższy poziom i stać się impulsem rozwojowym, którego rodzime firmy budowlane bardzo dziś potrzebują" - ocenił w komentarzu dla PAP Biznes Kaźmierczak, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa i wiceprezes Stowarzyszenia PZPB-Atom.
"Projekty jądrowe wymagają nie tylko wyjątkowej precyzji, ale i wysokiej kultury organizacyjnej, w której nie ma miejsca na błędy, niedokładność czy brak profesjonalizmu. To będzie największe jak dotąd wyzwanie dla krajowych przedsiębiorstw. Uważam jednak, że polski rynek budowlany osiągnął już dojrzałość i posiada potencjał, by sprostać tym wymaganiom" - powiedział.
Jak dodał, projekty jądrowe obejmują również liczne inwestycje towarzyszące, takie jak drogi, linie kolejowe czy obiekty elektroenergetyczne, których skala i stopień trudności są porównywalne z zadaniami, jakie polskie firmy realizują dziś na zlecenie GDDKiA, PKP PLK czy PSE. Kluczowe jest jednak, aby krajowe przedsiębiorstwa miały realną szansę uczestniczyć także w budowie tzw. wyspy jądrowej, czyli najbardziej zaawansowanej technologicznie i najściślej nadzorowanej części elektrowni.
"To wymaga starannego przygotowania, prowadzonego we współpracy z zagranicznymi wykonawcami i dostawcami technologii nuklearnych, którzy powinni być odpowiednio zmotywowani do dzielenia się swoją wiedzą i doświadczeniem z polskimi firmami. W Choczewie naszym partnerem są Amerykanie. Lokalizacja i wykonawcy drugiej elektrowni nie zostali jeszcze wybrani – równie dobrze mogą to być Francuzi, Kanadyjczycy lub Koreańczycy. Niezależnie jednak od tego, z kim przyjdzie nam współpracować, zasady postępowania polskiej strony powinny pozostać niezmienne" - uważa wiceprezes PZPB.
W jego ocenie, konieczne jest zdecydowane wsparcie państwa dla polskiej branży budowlanej.
"Jako PZPB deklarujemy gotowość do pogłębiania współpracy z resortami i instytucjami odpowiedzialnymi za realizację programu energetyki jądrowej. Państwo polskie musi wreszcie przyjąć rolę prawdziwego gospodarza projektu w Choczewie – takiego, który aktywnie kształtuje jego przebieg i podejmuje decyzje w interesie kraju, a nie bezrefleksyjnie akceptuje rozwiązania podsuwane przez zagranicznych partnerów, którzy kierują się przede wszystkim własnym interesem biznesowym" - powiedział Kaźmierczak.
"Nie możemy pozwolić sobie na powtórzenie błędów z programu offshore, gdzie – jak pokazuje praktyka – udział polskich firm, czyli w tzw. local content, często jest iluzoryczny. Największe zyski trafiają za granicę, wiedza nie zostaje w kraju, a nasze przedsiębiorstwa nie zdobywają potrzebnych kompetencji. Dlatego w przypadku projektu w Choczewie nowo powstałe Ministerstwo Energii i spółka PEJ muszą nie tylko wynegocjować z Amerykanami, ale przede wszystkim skutecznie wyegzekwować możliwie jak największą partycypację krajowych wykonawców w budowie elektrowni, która będzie oparta na mierzalnych i jasno zdefiniowanych celach" - dodał.
Doświadczenie zdobyte przez polskie firmy poprzez współpracę opartą na transferze wiedzy i technologii mogłoby być wykorzystane przy kolejnych projektach nuklearnych realizowanych w Polsce i na rynkach międzynarodowych.
"Równolegle nasze państwo powinno wspierać rodzime firmy w rozbudowie ich potencjału wykonawczego, aby mogły stać się silnymi i równorzędnymi partnerami biznesowymi dla Amerykanów, gotowymi do realizacji najtrudniejszych zadań w projektach jądrowych. Wsparcie to powinno obejmować m.in. specjalnie przygotowane instrumenty finansowe o preferencyjnym charakterze, takie jak granty lub pożyczki, przeznaczone na przygotowanie firm do udziału w polskim programie energetyki jądrowej" - uważa wiceprezes PZPB.
"To samo dotyczy projektów SMR, które wciąż czekają na jasną mapę drogową ze strony polskiego rządu. W odróżnieniu od dużych elektrowni, SMR-y to mniejsze, powtarzalne obiekty, których technologia dopiero się rozwija. To dla polskich firm wykonawczych realna szansa na objęcie pozycji lidera w regionie, którą trzeba wykorzystać" - dodał. (PAP Biznes)
doa/ asa/