Czynniki, które do tej pory napędzały wzrost PKB, stopniowo wyczerpują się - Maliszewski, Millennium (wywiad)

Dane makroekonomiczne z końca 2021 r. pokazują, że czynniki, które do tej pory napędzały wzrost gospodarczy w Polsce, stopniowo wyczerpują się - ocenia główny ekonomista Banku Millennium, Grzegorz Maliszewski. Polska gospodarka w 2022 r. może urosnąć o ok. 4,5 proc., jednak negatywne czynniki ryzyka narastają.
"Końcówka 2021 roku w polskiej gospodarce była bardzo dobra, ale należy brać poprawkę na to, że mocne odczyty części wskaźników to wynik efektów bazy statystycznej. Dane odsezonowane pokazują stopniowe wyhamowanie wskaźników aktywności. Czynniki, które do tej pory napędzały wzrost gospodarczy, stopniowo wyczerpują się. Grudniowe dane – które na pierwszy rzut oka były bardzo dobre – pokazują, że pewne motory wzrostu zaczynają wygasać, a część z nich może mieć przejściowy charakter" - powiedział PAP Biznes Maliszewski.
"W grudniu produkcja przemysłowa była wyraźnie wyższa od konsensusu rynkowego, choć częściowo ze względu na produkcję energii, która wzrosła o ponad 54 proc. rdr. To dodatkowo podbiło wyniki w IV kw., ale w kolejnych miesiącach będzie się stabilizować. Produkcja dóbr konsumpcyjnych trwałego użytku wyhamowała w grudniu, co może sugerować pewne spowolnienie konsumpcji. Dynamicznie rosła z kolei produkcja dóbr zaopatrzeniowych, gdyż przedsiębiorstwa wciąż akumulują zapasy. Widać to było już w poprzednich dwóch kwartałach, kiedy inwestycje w zapasy miały silnie dodatni wkład w PKB. W tym roku firmy zapewne nie będą w takim tempie akumulowały zapasów, ponieważ spodziewam się stopniowego zmniejszania napięć w łańcuchach dostaw. W efekcie kontrybucja zapasów do PKB będzie zapewne ujemna" - dodał.
Ekonomista szacuje, że w IV kw. polska gospodarka urosła o ok. 7 proc. w ujęciu rok do roku, a w całym 2021 roku - o 5,7 proc.
"Szacujemy, że w IV kw. PKB Polski wzrósł o ok. 7 proc. rdr. Roczna dynamika PKB poprawi się względem III kw. 2021, aczkolwiek trzeba pamiętać, że jest to efekt niskiej bazy odniesienia z 2020 r. Te ok. 7 proc. rdr oznacza wzrost o ok. 1,0 proc. w ujęciu kwartał do kwartału, po odsezonowaniu. To pokazuje, że tempo aktywności ekonomicznej stopniowo wyhamowuje. Szacujemy, że w całym 2021 r. PKB Polski wzrósł o 5,7 proc." - zaznaczył.
Prognoza Millennium na 2022 r. zakłada wzrost PKB Polski o 4,5 proc., jednak - jak zaznacza główny ekonomista banku - negatywne ryzyka narastają i wzrost może okazać się niższy.
"Prognozujemy, że w tym roku polska gospodarka urośnie o 4,5 proc., aczkolwiek narastają negatywne ryzyka, które – jeśli będą się utrzymywały i zmaterializują się – spowodują, że odczyt będzie niższy. Nie jest to jeszcze moment, żeby rewidować w dół scenariusze, ale ryzyka kumulują się" - powiedział PAP Biznes Maliszewski.
"Ten rok ewidentnie będzie rokiem wyhamowywania aktywności. Część obserwowanych przez nas wskaźników, jeśli chodzi o wyniki produkcji budowlano-montażowej, produkcji przemysłowej czy sprzedaży detalicznej, zapewne już w listopadzie zanotowała szczytowe odczyty, kiedy roczne dynamiki były dwucyfrowe. Ten rok przyniesie wyhamowanie w wielu obszarach" - dodał.
Maliszewski podkreśla, że w bieżącym roku spowolni przede wszystkim konsumpcja.
"Powoli będą wygasać te motory, które napędzały ją w ubiegłym roku – realizacja odłożonego popytu, nadwyżkowe, zakumulowane w pandemii oszczędności. Dodatkowo mamy wysoką inflację, która z jednej strony pogarsza nastroje konsumenckie, a z drugiej strony - zmniejsza siłę nabywczą dochodów nominalnych. Na to nakładają się podwyżki stóp procentowych, które spowodują ograniczenie popytu na kredyt konsumpcyjny. To główne czynniki, które sprawiają, że perspektywy konsumpcji w tym roku wyglądają słabiej. Należy jednak mówić o wyhamowaniu konsumpcji, a nie jej gwałtownym załamaniu" - powiedział ekonomista.
"Wsparciem konsumpcji pozostanie ekspansywna polityka fiskalna. Grupa osób najmniej zarabiających skorzysta na rozwiązaniach zaproponowanych w Polskim Ładzie. Wpływ programu dla osób średnio zarabiających obarczony jest sporą niepewnością – decydenci wprowadzają ciągłe zmiany, niemniej, dla sporej części konsumentów rezultat będzie dodatni, co będzie stanowiło wparcie dla konsumpcji" - dodał.
Głównym determinantem nastrojów pozostaje też sytuacja na rynku pracy, a w tym obszarze - zdaniem Maliszewskiego - nie powinno nastąpić istotne pogorszenie.
"Wraz z wyhamowaniem wzrostu gospodarczego popyt na pracę zapewne spadnie, jednak ze względu na duże braki pracowników, szczególnie wyspecjalizowanych, nie wydaje się, żeby nastąpił wzrost bezrobocia. W warunkach niedoborów pracowników firmy nie będą zwalniały, nawet, jeśli ich sytuacja pogorszy się" - zaznaczył ekonomista.
RYZYKA W DÓŁ DLA WZROSTU GOSPODARCZEGO NARASTAJĄ
Wśród ryzyka dla bazowych scenariuszy makroekonomicznych Grzegorz Maliszewski wskazuje m.in. na wzrost cen energii i utrzymywanie się cen części surowców na wysokich poziomach, co może prowadzić do pogorszenia się konkurencyjności polskiej gospodarki.
"Ostatnie miesiące ubiegłego roku przyniosły pogorszenie konkurencyjności handlu – ceny importu rosły wyraźnie szybciej niż eksportu. Konkurencyjność cenowa polskiego eksportu pogarsza się, co w dużym stopniu jest efektem rosnących cen surowców energetycznych i frachtu. Ceny energii bez wątpienia będą utrzymywały się w trendzie wzrostowym, natomiast jeśli dojdą do tego wysokie ceny frachtu i innych surowców, to konkurencyjność polskiej gospodarki i eksportu będzie się obniżała" - powiedział PAP Biznes ekonomista.
"Szczególnie, że koniunktura w otoczeniu zewnętrznym będzie się pogarszała. MFW zrewidował ostatnio perspektywy światowego wzrostu gospodarczego – choć będzie on wciąż dość przyzwoity, to zaczynają się rewizje w kierunku niższego wzrostu" - dodał.
Ekonomista zaznacza, że jednym z najnowszych ryzyk dla polskiej gospodarki jest widmo konfliktu na Ukrainie.
"Z jednej strony może to wpływać na polską gospodarkę poprzez kanał oczekiwań i pogorszenia sentymentu ekonomicznego i inwestycyjnego. Z drugiej – jeśli na Rosję zostaną nałożone sankcje, mogą pojawić się zaburzenia w polskim eksporcie do Rosji. Wpływ ten powinien być jednak przejściowy – już w przeszłości polskie firmy pokazały, że mogą szybko przekierować strumień eksportu na rynki, gdzie popyty utrzymuje się. Jest to jednak kolejny kamyk do ryzyk, które zaczynają się kumulować" - powiedział.
"Ponadto, ryzykiem dla wzrostu pozostaje też przyszłość KPO. W bazowym scenariuszu zakładamy, że porozumienie zostanie osiągnięte i środki z tego programu zaczną napływać do Polski w drugiej połowie roku, ale wciąż pozostaje to w obszarze niewiadomych" - dodał.
W rozmowie z PAP Biznes Maliszewski podkreślił, że panująca w Polsce niestabilność przepisów i otoczenia prawno-podatkowego jest kolejnym ryzykiem dla wzrostu gospodarczego - już teraz stanowi to jedną z kluczowych barier dla działalności gospodarczej firm.
"Wśród ryzyk dla wzrostu gospodarczego jest też kwestia stabilności prawa i instytucji, czynników administracyjnych, które – patrząc na wyniki badań koniunktury – już teraz są jedną z kluczowych barier dla działalności gospodarczej. Niestabilne przepisy prawa dla ponad połowy firm w przetwórstwie przemysłowym stanowią barierę rozwoju. Po raz pierwszy w historii badań GUS bariera w postaci niestabilnych i niejasnych przepisów prawa jest silniejsza niż obciążenia podatkowe" - powiedział.
"Polski Ład wprowadza sporo niepewności, niestabilność przepisów i otoczenia prawno-podatkowego jest duża i nawet jeśli nie wiąże się to z dużymi, realnymi kosztami dla firm to niepewność co do interpretacji prawno-podatkowych nie sprzyja inwestycjom i nie buduje pozytywnego klimatu. W warunkach niepewności aktywność inwestycyjna może być ograniczana, choć paradoksalnie inwestycje mają potencjał, żeby rosnąć" - dodał.
Zdaniem ekonomisty, wpływ utrzymującej się pandemii COVID-19 na gospodarkę nie powinien być duży - nie zaburzy istotnie scenariuszy makroekonomicznych, pod warunkiem, że nie zostaną wprowadzone lockdowny.
"Jak na razie widać, że polityka obostrzeń zarówno w Polsce, ale i w innych krajach, jest dość łagodna. Kanałem, którym nasilająca się pandemia może działać na firmy jest kwestia kwarantanny i ograniczeń w dostępnie do pracowników, ponieważ te liczby są obecnie bardzo wysokie. Niemniej, powinno to być przejściowe – przy popularyzacji pracy zdalnej i łagodniejszych objawach część pracowników będzie mogła wykonywać swoją pracę" - powiedział Maliszewski.
ŚREDNIA INFLACJA W '22 NA POZIOMIE 7,3 PROC.; DOCELOWA STOPA PROC.: 4,0 PROC.
Główny ekonomista Banku Millennium prognozuje, że średniorocznie inflacja w Polsce w 2022 r. roku wyniesie 7,3 proc. Maliszewski zaznacza jednak, że - ze względu na czynniki regulacyjne – szacunki na ten rok są obarczone wyjątkowo dużą niepewnością.
"Zakładamy, że tarcza antyinflacyjna zostanie utrzymana do połowy roku, tak, jak zostało to zapowiedziane, ale nie można wykluczyć jej przedłużenia. Szczególnie, że ceny energii pozostaną wysokie, będziemy mieć też zbliżające się wybory parlamentarne. Jeśli tarcza zostanie przedłużona to oczywiście średnia inflacja w roku 2022 będzie niższa niż obecnie szacujemy, ale trzeba pamiętać, że wpływ tarczy na CPI jest przejściowy. Wpływ podwyżek, szczególnie cen gazu i energii elektrycznej, zmaterializuje się w momencie wygaszenia tarczy, zatem średniookresowe perspektywy inflacji zasadniczo nie zmieniają się" - powiedział ekonomista.
"Jeśli chodzi o 2023 r. to tarcza podniesie inflację – będzie działał efekt bazy, ale też fakt, że obniżka podatków, która jest głównym elementem tarczy inflacyjnej, jest de facto stymulacją fiskalną. Wysoka obecnie inflacja jest częściowo efektem szoku energetycznego i pandemicznego dostosowania cen usług, jednak w dużej mierze jest też napędzana przez popyt. Stymulując popyt wolniej ograniczy się inflację w dłuższym terminie" - dodał.
W swoim scenariuszu makroekonomicznym Maliszewski zakłada, że cykl podwyżek stóp procentowych będzie kontynuowany i docelowo stopa wzrośnie do 4,0 proc.
"Obecne podwyżki w ograniczonym zakresie wpłyną na inflację w tym roku, ale będą ważnym narzędziem ograniczania oczekiwań inflacyjnych, które w ostatnich miesiącach rosną i są uzasadnione obawy, że już się odkotwiczyły, szczególnie kiedy spojrzymy na sytuację na rynku pracy i wynagrodzenia. Długi okres przyzwalania banku centralnego na wyższą inflację, osłabianie złotego i późniejsza niż inne banki centralne regionu reakcja mogły doprowadzić do tego, że oczekiwania już się odkotwiczyły. W związku z tym podwyżki muszą być kontynuowane, kolejną – o 50 pb – zapewne zobaczymy już w lutym. Prognozujemy, że docelowo stopa proc. wzrośnie do 4,0 proc., choć po dojściu w okolice 3 proc. RPP być może zrobi krótką pauzę, aby ocenić skutki dotychczasowego zacieśnienia" - powiedział PAP Biznes ekonomista.
Podwyżki będą musiały być realizowane, tym bardziej, że Rada w mojej ocenie wyzbyła się narzędzia w postaci komunikacji. Komunikacja banku centralnego może być bardzo ważnym i skutecznym narzędziem wpływania na oczekiwania, natomiast musi być to komunikat wiarygodny. Mam wątpliwości, czy komunikaty naszej RPP mają taką moc, biorąc pod uwagę, iż przez długi czas bank centralny nie reagował na narastające ryzyka inflacyjne, przyzwalając na podważoną inflację oraz interweniował w kierunku osłabienia złotego" - zaznaczył.
Patrycja Sikora (PAP Biznes)
pat/ ana/