Największym wyzwaniem w rozmowach z KE ws. atomu jest czas - Wrochna
Największym wyzwaniem w rozmowach z Komisją Europejską ws. pomocy publicznej dla pierwszej elektrowni jądrowej jest czas - poinformował Wojciech Wrochna, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.
W piątek upubliczniona została wydana w grudniu przez Komisję Europejską decyzja otwierająca poszerzone postępowanie w sprawie przyznania pomocy publicznej dla pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce. Wszczęcie formalnej procedury dotyczy mechanizmu wsparcia dla budowy i eksploatacji elektrowni jądrowej o mocy 3750 MWe brutto w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino na Pomorzu.
"Co tak naprawdę można z tej decyzji wyczytać i gdzie wydaje nam się, że są największe wyzwania w rozmowach z Komisją Europejską? Zacznę od wyzwania może nie najbardziej oczywistego, ale chyba największego. Największym wyzwaniem jest czas. Tego typu postępowania od dnia wydania decyzji otwierającej to około 18 miesięcy - dwa lata. Na tej decyzji jest +zawieszonych+ kilka innych elementów związanych z rozwojem projektu jądrowego" - powiedział podczas kongresu Powerpol Wojciech Wrochna, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.
Jak wskazał, od tej decyzji zezwalającej na pomoc publiczną uzależniona jest m.in. możliwość dokapitalizowania spółki PEJ.
W ubiegłym tygodniu Sejm uchwalił ustawę o dokapitalizowaniu z budżetu spółki Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ) kwotą do 60,2 mld zł, co ma być wkładem do budowy pierwszej elektrowni jądrowej. Warunkiem dokapitalizowania jest zgoda KE na pomoc publiczną.
"Jeżeli decyzja nie zostanie wydana mimo przyjęcia ustawy, nie będziemy mogli podnieść kapitału zakładowego. Jeżeli nie podniesiemy kapitału, to pewne inwestycje nie będą mogły być na czas zrealizowane i to może powodować opóźnienia w projekcie, stąd ten czas jest tutaj bardzo kluczowy. Będziemy starali się zrobić wszystko, żeby przyspieszyć intensywnie rozmowy z Komisją Europejską, ale jest to potężne wyzwanie" - powiedział pełnomocnik.
Z opublikowanego przez Komisję Europejską dokumentu wynika, że w podstawowym scenariuszu polski rząd zakłada, że tzw. strike price w kontrakcie różnicowym dla pierwszej elektrowni jądrowej wyniesie od 470 do 550 zł za MWh w cenach realnych. Dwustronny kontrakt różnicowy działa w ten sposób, że jeżeli rynkowa cena, po której inwestor sprzedaje energię jest niższa od strike price, różnicę dopłaca mu rząd. Jeśli rynkowa cena sprzedaży jest wyższa od strike price, inwestor zwraca rządowi nadwyżkę.
"Istotnym elementem jest również to, w jakim zakresie ta elektrownia będzie w stanie produkować energię i nie być w istotny sposób ograniczana, czyli stanowić element base loadu. Będziemy z Komisją dyskutować na temat tego, jak ukształtować rynek umów długoterminowych, rynków terminowych i rynków spotowych, żeby ta energia z elektrowni jądrowej mogła znaleźć swoje miejsce na rynku. Natomiast chciałbym uspokoić (...) - chcemy mieć lepsze warunki niż te, które uzyskali Czesi" - powiedział Wojciech Wrochna.
Jak zauważył, pojawiają się pytania, czy spółka Polskie Elektrownie Jądrowe została w sposób prawidłowy wybrana do tego, żeby ten projekt realizować, czy technologia została wybrana zgodnie z przepisami unijnymi.
"Wydaje mi się, że w tym zakresie jesteśmy już po rozmowach z Komisją Europejską. Pomimo tego, że to jest podnoszone w decyzji otwierającej, to nie powinien to być istotny element tych rozmów i stanowić istotnego problemu. Zwracam też uwagę na to, że Komisja podejmuje pewne tematy, zadaje pewne pytania, po to, żeby każdy z tych, który jest zainteresowany treścią finalnej decyzji, mógł się do tego odnieść. Nie każde pytanie, które tam jest zadawane musi oznaczać od razu problem dla polskiej elektrowni i systemu wsparcia" - powiedział pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. (PAP Biznes)
pel/ gor/