Nie ma przestrzeni do istotnego zwiększania deficytu w budżecie na '26 – Pogorzelski, Pekao (wywiad)

Rząd nie ma przestrzeni na istotne zwiększenie ambicji wydatkowych w budżecie na przyszły rok – ocenia ekonomista Banku Pekao Karol Pogorzelski. Póki wzrost polskiego PKB jest solidny i daje szanse na wyrastanie z długu, to przejściowy, wysoki deficyt nie powinien budzić dużych niepokojów wśród inwestorów i agencji ratingowych.

pap_20240925_2ZE.jpg

"Rząd ma przestrzeń do istotnego zwiększenia deficytu w budżecie na 2026 r. Będziemy startować z ok. 6-proc. deficytem sektora w odniesieniu do PKB w tym roku i przestrzeni na istotne zwiększenie ambicji wydatkowych w przyszłym roku po prostu nie ma. Pojawią się może jakieś przesunięcia czy podatki sektorowe, natomiast nie widzimy przestrzeni do tego, żeby np. gwałtownie wzrosła kwota wolna od podatku PIT" - powiedział PAP Biznes Pogorzelski.

"Być może pojawi się zapowiedź, że będzie ona podwyższana stopniowo, czyli koszt tego rozwiązania rozłoży się na lata i być może będzie finansowany poprzez zamrożenie wyższych progów podatkowych – tzw. drugi próg zostanie utrzymany na poziomie 120 tys., co przy wzroście wynagrodzeń i inflacji da nieco przestrzeni fiskalnej. Niemniej w 2026 r. nie zakładamy jakichś dużych programów fiskalnych, jeśli chodzi o wydatki. Nie ma na nie przestrzeni" - dodał.

Bank Pekao prognozuje, że deficyt sektora finansów publicznych w 2025 r. wyniesie 6,3 proc. PKB.

"Nasza prognoza zakłada, że deficyt sektora finansów publicznych w tym roku wyniesie ponad 6 proc. PKB. Wyższy deficyt będzie wynikał z kilku powodów. Mamy obecnie górkę inwestycyjną – inwestycje publiczne są w rosnącej fazie, i choć są finansowane przede wszystkim z funduszy unijnych, to krajowy wkład też odgrywa istotną rolę. Mamy też zwiększone wydatki na zbrojenia. Trajektoria wydatków ogółem nijak nie składa się na zaplanowany przez resort finansów deficyt" - powiedział PAP Biznes Pogorzelski.

"W ubiegłym roku mieliśmy zaskoczenie in minus – deficyt był wyższy od założeń – i wydaje się, że plan Ministerstwa Finansów jest zbyt optymistyczny. Zakładamy, że w tym roku deficyt sięgnie 6,3 proc. PKB. Rynki finansowe muszą oswoić się z myślą, że pozytywnych wiadomości, jeśli chodzi o kondycję finansów publicznych, raczej nie będzie" - dodał.

W ocenie ekonomisty Banu Pekao, deficyt sektora w przyszłym roku może być nawet wyższy niż w tym.

"Zakładamy, że także w przyszłym roku deficyt sektora finansów publicznych utrzyma się powyżej 6 proc. PKB. Nie widać żadnego planu konsolidacji fiskalnej. Przy obecnych, efektywnych stawkach podatków jakie mamy i przy wydatkach, w których nie widać planów na cięcia, nie widzę szans, żeby deficyt się obniżał. W przyszłym roku spodziewamy się nawet, że deficyt sektora finansów publicznych może być wyższy niż w tym roku" - powiedział ekonomista.

W ostatnim czasie Bank Pekao zrewidował swoje prognozy fiskalne. Według najnowszych szacunków banku, deficyt całego sektora finansów publicznych wyniesie 6,8 proc. PKB w 2026 r. i 5,7 proc. PKB w 2027 r.

W Średniookresowym planie budżetowo-strukturalnym rząd założył z kolei deficyt sektora w latach w latach 2025-2027 na poziomie odpowiednio: 5,5 proc. PKB, 4,5 proc. PKB. oraz 3,7 proc. PKB.

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w 2024 r. deficyt sektora finansów publicznych wyniósł 6,6 proc. PKB.

Pogorzelski z Pekao prognozuje, że wydatki na obronność w przyszłym roku mogą sięgnąć 4,5 proc. PKB.

"Wydatki obronne są w tej chwili na pewnego rodzaju autopilocie – decyzje o nich podjęto w poprzednich latach i są one cały czas realizowane. Niemniej, obecna sytuacja geopolityczna jest specyficzna i uzasadnia zwiększone wydatki na obronność. NATO zgodziło się na wzrost wydatków militarnych, UE również patrzy na nie bardziej przychylnym okiem i Polska nie będzie ich obniżać. Zakładamy, że w przyszłym roku wydatki na obronność sięgną ok. 4,5 proc. PKB, czyli historycznie wysokiego poziomu" - ocenił ekonomista.

"W ślad za podwyższonym poziomem wydatków militarnych nie poszedł jednak np. jakiś podatek na obronność, czy w ogóle wzrost podatków. Z każdej strony sceny politycznej docierają sygnały, że nie ma szans na podwyżki podatków, raczej mowa o ich obniżaniu" - dodał.

W ustawie budżetowej na 2025 r. rząd zaplanował deficyt w wysokości 288,77 mld zł. Z opublikowanych w ubiegłym tygodniu danych resortu finansów wynika, że po czerwcu deficyt budżetowy wyniósł 119,7 mld zł.

W ocenie Karola Pogorzelskiego z Pekao, nie ma szans na lepszy wynik budżetu w tym roku niż zaplanowano w ustawie, choć rząd powinien obyć się bez konieczności nowelizacji.

"Sytuacja budżetowa nie wygląda zbyt dobrze, dochody podatkowe rosną słabo. Zaplanowany cel łącznych dochodów z VAT na ten rok jest dość wyśrubowany i wydaje się, że nie uda się go osiągnąć – może zabraknąć nawet 10 mld zł. Bardzo słabo wyglądają też wpływy z podatku CIT. Jeśli chodzi o PIT obraz jest nieco niejasny, ze względu na reformę wydatkową dotyczącą JST. Niemniej, patrząc na szczegóły wykonania po czerwcu, zrealizowano już 56 proc. całego planu na ten rok w przypadku subwencji dla samorządów. To sugeruje, że w drugiej połowie roku wydatki w tej kategorii będą niższe" - powiedział Pogorzelski.

"Jest zatem szansa, że wydatki budżetu będą niższe, co skompensuje niższe wpływy, przede wszystkim z podatków pośrednich, czyli z VAT, akcyzy, ale też z CIT. Wydaje się, że tegoroczny deficyt na poziomie prawie 288,8 mld zł jest do wykonania przy swego rodzaju kreatywnej księgowości podatkowej, która pojawia się szczególnie na przełomie roku – dochodzi wówczas do pewnych przyspieszeń lub opóźnień w zwrotach z VAT. Zakładając zatem, że rząd nie będzie przyspieszał zwrotów na koniec roku, jest szansa na realizację zaplanowanego deficytu. Na lepsze wykonanie przestrzeni jednak nie ma" - dodał.

RYNKI NIE POWINNY NA RAZIE PRZESADNIE REAGOWAĆ NA BRAK KONSOLIDACJI

Zdaniem ekonomisty Banku Pekao, póki wzrost polskiego PKB jest solidny i daje szanse na wyrastanie z długu, to przejściowy, wysoki deficyt nie powinien budzić dużych niepokojów wśród inwestorów.

"Rynki nie powinny póki co przesadnie reagować na brak konsolidacji fiskalnej w Polsce. Stopy procentowe spadają, co da trochę oddechu, jeśli chodzi o koszty obsługi długu. Będą zapewne wysyłane jakieś sygnały dotyczące obaw o kształt polityki fiskalnej, natomiast Polska ma względnie niski udział inwestorów zagranicznych w długu. To nie jest tak, że inwestorzy zagraniczni są w stanie wywołać jakiś efekt domina, jeśli np. zaczną się masowo wycofywać z Polski" - powiedział PAP Biznes Pogorzelski.

"Nie są masowo obecni w polskim długu, więc nie będzie masowego wycofywania się. Są to też zdywersyfikowani geograficznie inwestorzy. Musiałby pojawić się jakiś sygnał dotyczący dużego spowolnienia wzrostu gospodarczego, czy innych, istotnych problemów. Póki wzrost PKB jest wysoki – powyżej 3 proc. – i daje szanse na wyrastanie z długu publicznego, to przejściowy, wysoki deficyt nie będzie budził dużych niepokojów wśród inwestorów" - dodał.

Pogorzelski wskazuje, że choć agencje ratingowe będą sygnalizować zaniepokojenie brakiem konsolidacji fiskalnej, to nie powinny iść za tym działania względem ratingu Polski. Nie można jednak wykluczyć ruchów względem perspektyw ratingu.

"Sytuacja wygląda podobnie jeśli chodzi o agencje ratingowe, solidny wzrost gospodarczy budzi duży kredyt zaufania względem polityki fiskalnej. Agencje będą wskazywać, że brak konsolidacji to nie jest ścieżka zrównoważonej polityki fiskalnej, ale nie pójdą w ślad za tym obniżki ratingów. Nie można jednak wykluczyć zmiany perspektywy ratingu, jako pewnego sygnału ostrzegawczego" - ocenił ekonomista.

Ze strony Komisji Europejskiej może pojawić się presja na konsolidację fiskalną, ale nie powinna być ona znacząca. Jak wskazuje ekonomista Pekao, UE jest w takim momencie swojej historii, w którym dyscyplina fiskalna jest priorytetem.

"Wydaje się, że ze strony Komisji Europejskiej pojawi się pewna presja na konsolidację fiskalną, ale nie będzie ona intensywna i nigdy tak naprawdę nie była. Były momenty, że UE np. względem Grecji zachowywała się dość asertywnie i wymuszała cięcia wydatków, ale miała też dużo silniejsze argumenty w postaci środków pomocowych na finansowanie długu. Polska nie jest w takiej sytuacji jak Grecja i UE nie ma dużo instrumentów nacisku. Ponadto, UE nie jest w takim momencie swojej historii, w którym dyscyplina fiskalna jest priorytetem" - powiedział Pogorzelski.

"Spodziewam się zatem, że będą spotkania, rekomendacje ze strony KE, ale formułowane na miękko, bez sankcji, a polski rząd będzie starał się opóźnić w czasie konsolidację, która prędzej czy później będzie musiała nastąpić, chociażby po to, żeby zapobiec wzrostowi kosztów obsługi długu publicznego" - dodał.

Patrycja Sikora (PAP Biznes)

pat/ osz/

© Copyright
Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu PAP Biznes chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.

Waluty

Waluta Kurs Zmiana
1 CHF 4,5576 -0,13%
1 EUR 4,2500 -0,14%
1 GBP 4,9059 -0,32%
100 JPY 2,4567 -0,61%
1 USD 3,6429 -0,82%