W perspektywie całego '24 r. trudno szacować wyższy niż 3-proc. wzrost gospodarczy w Polsce - Dybuła, BNP Paribas BP (wywiad)
W perspektywie całego 2024 r. trudno szacować wyższy niż 3-proc. wzrost gospodarczy w Polsce - ocenia główny ekonomista BNP Paribas BP Michał Dybuła. W ostatnim czasie bank obniżył swoją prognozę wzrostu głównie ze względu na szacowany, silnie ujemny wpływ zapasów na PKB i słabsze inwestycje.

"W ostatnim czasie obniżyliśmy naszą prognozę wzrostu gospodarczego Polski w 2024 r. do 3,0 proc. Wpłynęło na to kilka czynników. Po pierwsze – zapasy. Na bieżąco możemy szacować ich wpływ na PKB analizując dane o dynamice kredytów obrotowych – zapasy w dużej mierze są finansowe przez kredyt, i tam niezbyt wiele się dzieje. Przyjmujemy więc, że w pierwszej połowie roku zapasy spadały, a ich wpływ na PKB był silnie ujemny" - powiedział PAP Biznes Dybuła.
"W ostatnich trzech latach dynamika realnego PKB w dużej mierze zależała od zmian zapasów. Najlepszym przykładem tego może być ubiegły rok, kiedy inwestycje rosły szybko, a wzrostu gospodarczego praktycznie nie było. Co prawda konsument też był słabszy, ale głównym czynnikiem mizernego wzrostu były zapasy" - dodał.
Jak zaznacza ekonomista, na obniżenie prognozy wzrostu gospodarczego w 2024 r. wpływ miały też słabe inwestycje.
"Wchodząc w ten rok chyba nikt z analityków nie był wielkim optymistą jeśli chodzi o nakłady kapitałowe, natomiast kolejne miesiące potwierdzają tylko, że ożywienie inwestycji coraz bardziej odsuwa się w przyszłość. Prognozujemy, że w 2024 r. inwestycje w całej gospodarce mogą spaść o 2-4 proc. Wzrost gospodarczy w tym roku opierać się więc będzie głównie na konsumpcji. Niemniej tu też widać ostrożność – wydaje się, że duża część wzrostu dochodów do dyspozycji gospodarstw domowych została przeznaczona na oszczędności" - powiedział PAP Biznes ekonomista.
"Podsumowując te wszystkie czynniki trudno szacować wzrost wyższy niż 3,0 proc. w perspektywie całego roku. 2025 r. może być lepszy – konsumpcja będzie słabsza, ale zakładamy, że przemysł, inwestycje – szczególnie te finansowane ze środków unijnych - wreszcie ruszą" - dodał.
Wśród ryzyk dla prognozy Dybuła wskazuje m. in. na potencjalne korekty historycznych danych i utrwalenie się złej koniunktury za granicą.
"Ryzykiem dla prognoz jest między innymi kwestia potencjalnych korekt – dobrym przykładem może być korekta danych o rachunkach narodowych, która dotyczyła eksportu i importu - przykładowo, w ostatnich kwartałach rewizje dotyczące eksportu były bardzo istotne. Dlatego jeśli historyczne dane za np. pierwszą połowę roku się zmienią, to efekt końcowy - czyli średnioroczny PKB - też będzie inny" - powiedział PAP Biznes ekonomista.
"Ryzykiem ekonomicznym jest oczywiście utrwalenie się złej koniunktury w europejskim przemyśle, szczególnie w Niemczech. To istotne ryzyko, które może spowodować, że druga połowa roku w polskiej gospodarce będzie słabsza od obecnych oczekiwań" - dodał.
Zdaniem ekonomisty, w kontekście ryzyk istotny jest też wpływ obecnych, restrykcyjnych warunków finansowo-monetarnych na inwestycje, zwłaszcza w sektorze przedsiębiorstw.
"W moim przekonaniu ryzyko błędu, jeśli chodzi politykę gospodarczą, nie jest trywialne. Nie można bowiem wykluczyć scenariusza, że stopy procentowe pozostaną do 2026 r. na obecnym poziomie" - powiedział PAP Biznes Dybuła.
"Według naszych szacunków, każde 100 pb. ich obniżki po paru kwartałach to ok. 0,4 pkt. proc. in plus do wzrostu gospodarczego. Jeżeli założylibyśmy, że łagodzenia polityki pieniężnej - które jest wpisane w naszy bazowy scenariusz - jednak nie będzie, to automatycznie nasza prognoza wzrostu gospodarczego na lata 2025-2026 musiałaby być o prawie 1 pkt proc. niższa" - dodał.
Podczas lipcowej konferencji prezes Narodowego Banku Polskiego wskazał, że możliwość obniżki stóp procentowych może pojawić się najwcześniej w 2026 r. W bazowym scenariuszu makroekonomicznym BNP Paribas BP zakłada jednak, że referencyjna stopa procentowa w Polsce do końca 2025 r. spadnie do 4,0 proc. z 5,75 proc. obecnie.
W ocenie Dybuły, nie można tez wykluczyć, że scenariusz makroekonomiczny dla polskiej gospodarki będzie lepszy, niż wskazują obecne prognozy.
"Nie można – na szczęście - wykluczyć bardziej optymistycznych scenariuszy. Wydaje się, że osłabienie realnej siły nabywczej przez wyższe rachunki za prąd będzie jednak nieco mniejsze. To może spowodować, że obawy konsumentów zmniejszą się i będą oni znów chętniej wydawać zamiast oszczędzać" - powiedział ekonomista.
"Przyspieszenie inwestycji również może być mocniejsze – zarówno tych infrastrukturalnych, w sektorze publicznym, jak i mieszkaniowych. Rośnie liczba pozwoleń na budowę i nowo rozpoczynanych budów, zwiększa się też produkcja cementu – co może wskazywać, iż najgorsze w branży budowlanej już jest za nami" - dodał.
Patrycja Sikora (PAP Biznes)
pat/ asa/