DEBATA: Otoczenie dla obligacji skarbowych pozostaje korzystne, ale w tle są ryzyka makro
Otoczenie dla inwestowania w obligacje skarbowe pozostaje w dalszym ciągu korzystne, chociaż 2026 rok może przynieść niższe stopy zwrotu - uważają uczestnicy debaty podczas drugiej edycji Warsaw Investment Summit. Ich zdaniem, na horyzoncie są ryzyka makro, w tym związane z rosnącym zadłużeniem krajów rozwiniętych.
W ocenie Łukasza Tokarskiego, dyrektora Działu Obligacji i zarządzającego funduszami w Santander TFI, jesteśmy nadal w środowisku, w którym są dodatnie stopy procentowe i atrakcyjne, długoterminowe rentowności obligacji.
"Mamy środowisko, w którym ja bym się nastawił na zgarnianie premii za ryzyko zawartej w krzywej rentowności, gdyż środowisko inflacyjne globalnie pozostaje raczej korzystne dla inwestorów, może poza Stanami Zjednoczonymi, gdzie mamy pewną niepewność jeżeli chodzi o odczyty inflacyjne związane z taryfami" - powiedział.
"Ryzyka na jakiś zwrot w polityce pieniężnych banków centralnych specjalnie nie widać i trzeba korzystać. Każdy adekwatnie do swojego poziomu ryzyka może określić jak daleko, jeżeli chodzi o krzywą dowodowości chce i może się pozycjonować" - dodał.
Grzegorz Latała, dyrektor Departamentu Zarządzania Portfelami Dłużnymi, TFI Allianz Polska, uważa, że otoczenie jest sprzyjające dla obligacji stałokuponowych, ale umiarkowanie długich.
"Mamy preferencję dla obligacji pięciu do dziesięciu lat globalnych. Wynika to z tego, że obawy o rosnące zadłużenie globalne będą się uzewnętrzniały i naszym zdaniem premia za ryzyko wpisana jest w nieco krótszych obligacjach niż trzydziestoletnich, ale właśnie między pięć do dziesięciu lat jest wystarczająco atrakcyjna i nie trzeba sięgać po bardzo długie obligacje" - powiedział.
"W Polsce sięgamy po dłuższe obligacje dlatego, że premia za ryzyko jest dosyć duża i przyrost premii między dziesięć a trzydzieści lat już nie jest aż tak duży, żeby uzasadniał sięganie po te najbardziej ryzykowne obligacje. To jest taki nasz przepis na 2026" - dodał.
Dariusz Kędziora, dyrektor Zespołu Zarządzania Instrumentami Dłużnymi, Pekao TFI, wskazuje, że nadal jest korzystne środowisko do inwestowania w polskie obligacje długoterminowe, stałoprocentowe.
"Natomiast w kontekście 2026 roku trzeba pamiętać, że dobiegamy do końca cyklu i obniżki stóp procentowych w Polsce się kończą, ale kończą się też obniżki stóp procentowych w wielu głównych bankach centralnych. Skończyły już najprawdopodobniej Europejski Bank Centralny, Fed tnie jeszcze stopy, ale będzie bardzo ciekawe w przyszłym roku zobaczyć jak ta gospodarka zareaguje na niższe stopy i czy słabość rynku pracy jest cykliczna czy strukturalna" - powiedział.
"Będziemy mieli do czynienia z rosnącą inflacją w Stanach Zjednoczonych. Więc zobaczymy czy środowisko korzystne dla całego rynku globalnie będzie się utrzymywało" - dodał Dariusz Kędziora.
Radosław Cholewiński, członek zarządu Skarbiec TFI, również jest zdania, że otoczenie do inwestowania na rynku długu w Polsce, w regionie i na świecie jest korzystne.
Podczas innego panelu na konferencji Warsaw Investment Summit Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI, przedstawił prognozy dotyczące stóp zwrotu swoich funduszy w tym i w przyszłym roku.
"W tym roku stopy zwrotu, które osiągniemy, to 6-7 proc. w funduszach bezpiecznych, a na funduszu obligacji skarbowych między 8 a 10 proc. Natomiast jeżeli chodzi o przyszły rok, pewnie należałoby założyć, że na funduszach bezpiecznych 5,5 proc. zwrotu jest do osiągnięcia, a na funduszach obligacji skarbowych między 6 a 8 proc." - powiedział.
"Co do stóp zwrotu z akcji, to raczej w przyszłym roku mówimy o +nastu+, a nie 10- czy kilkudziesięciu procentach, tak jak było możliwe w 2025 roku. Nie ustawiajmy sobie za wysokich celów, zbyt ambitnych, żebyśmy się później nie rozczarowali" - dodał Sebastian Buczek.
Grzegorz Latała z TFI Allianz pytany o Polskę, wskazuje, że z perspektywy rynkowej nie widać wielkiego zagrożenia, jeśli chodzi o finansowanie potrzeb pożyczkowych budżetu w przyszłym roku.
"Zmieniła się struktura finansowania zadłużenia Polski. Kiedyś dominującym graczem na rynku byli inwestorzy zagraniczni, natomiast teraz udział inwestorów zagranicznych w obligacjach Skarbu Państwa jest mniejszy niż obligacji detalicznych. Im mocniej zadłużenie jest sfinansowane z oszczędności lokalnych, czy to w postaci polskich banków, gospodarstw domowych, czy polskich przedsiębiorstw, tym lepiej dla kraju" - powiedział.
"Nie uciekniemy jednak od tego, w jaki sposób deficyt budżetowy sprowadzić do rozsądnego poziomu" - dodał dyrektor departamentu Zarządzania Portfelami Dłużnymi, TFI Allianz Polska.
Uczestnicy panelu zastanawiali się też nad tym, czy jest możliwe w najbliższych latach zastąpienie rynku amerykańskiego w roli bezpiecznej przystani dla inwestorów lub też wyparcie dolara z funkcji waluty rezerwowej światowej gospodarki. Zgodnie doszli oni do wniosku, że nie widać jednak na horyzoncie alternatywy dla Stanów Zjednoczonych.
"Kto miałby Stanom Zjednoczonym zagrozić? Gdzie jest instrument, który globalny świat inwestorów potraktowałby jako wolny od ryzyka? Ja takiego instrumentu nie widzę, ani ugrupowania gospodarczego, które mogłoby realną konkurencję dla Stanów Zjednoczonych tworzyć. Oczywiście nic nie trwa wiecznie, ale w horyzoncie, który jest istotny z punktu widzenia inwestowania, moim zdaniem takie zagrożenie nie występuje ze względu na brak alternatywy" - powiedział Radosław Cholewiński.
W podobnym tonie wypowiedział się Dariusz Kędziora, dyrektor Zespołu Zarządzania Instrumentami Dłużnymi, Pekao TFI.
"W tym momencie nie widać alternatywy i tak długo, póki USD będzie walutą rezerwową gospodarki światowej, wydaje się, że obligacje amerykańskie będą miały status safe haven. Nie widać, żeby świat miał się odwrócić od dolara ze względów strukturalnych" - powiedział.
Zwrócił uwagę, że w kwietniu, w dniu ogłoszenia przez Donalda Trumpa ceł praktycznie na cały świat, mieliśmy przedsmak tego, jak świat mógłby wyglądać w momencie, w którym obligacje amerykańskie straciłyby status bezpiecznej przystani.
"Dolar się osłabiał równocześnie z osłabianiem się obligacji amerykańskich i wszystkich innych aktywów dolarowych. Było to zjawisko niespotykane. Wiadomość została odebrana przez administrację Trumpa i nawet ona wycofała się z radykalnej propozycji ceł. Wydaje mi się jednak, że w krótkim horyzoncie zobaczymy jakiś test, czy rzeczywiście obligacje amerykańskie utrzymają status bezpiecznej przystani. W przyszłym roku poznamy nowego szefa Fed i de facto zobaczymy nową funkcję reakcji Fedu, zobaczymy kto to będzie, tutaj jest dużo niepewności" - powiedział Dariusz Kędziora.
Grzegorz Latała, dyrektor Departamentu Zarządzania Portfelami Dłużnymi, TFI Allianz Polska, uważa, że w najbliższych latach raczej nie dojdzie do podważenia statusu dolara jako waluty rezerwowej.
"Od paru lat systematycznie widzimy odpływ od dolara. Szczególnie jeżeli spojrzymy na udział inwestorów zagranicznych w finansowaniu Stanów Zjednoczonych, obserwujemy spadek z około 42 proc. do około 34 proc. w tym roku. To oznacza, że pewne trendy się dzieją, ale mają one głównie związek z wzrostem znaczenia Chin, które próbują wejść ze swoją walutą na rynek rozliczeń międzynarodowych i stworzyć pewnego rodzaju alternatywę dla dolara. Te trendy póki co odbywają się bardzo powoli" - powiedział.
W ocenie Łukasza Tokarskiego, dyrektora Działu Obligacji i zarządzającego funduszami w Santander TFI, za dolarem i obligacjami amerykańskimi stoi cała geopolityczna potęga Stanów Zjednoczonych.
Kolejnym pytaniem, nad którym zastanawiali się uczestnicy debaty, była kondycja budżetu Stanów Zjednoczonych, w tym kwestia rosnącego zadłużenia tego kraju.
Radosław Cholewiński zwracał uwagę, że co prawda dług publiczny w Stanach Zjednoczonych w perspektywie wieloletniej rośnie, ale on rośnie wszędzie na świecie.
"Są państwa o podobnym poziomie rozwoju gospodarczego, które mają wyższy dług publiczny, są takie, które mają niższy. Faktem jest, że w Stanach Zjednoczonych ten dług przyrasta. Prezydent Donald Trump chciałby obniżyć deficyt budżetowy o połowę w ciągu 10 lat, z 6 proc. PKB zejść na 3 proc. Jest zrozumiałe dążenie administracji amerykańskiej, żeby ograniczyć deficyt, żeby dług nie przyrastał. Tylko, że to jest strasznie ciężko zrobić. I łatwo się przyzwyczaić do fiskalnego dopalacza" - powiedział.
"Narastanie długu publicznego przyspieszają wysokie stopy procentowe. Z tego powodu rynek obligacji skarbowych jest najważniejszym rynkiem finansowym z punktu widzenia Trumpa. Jeśli finansowanie amerykańskiego długu będzie po 5 proc., to rodzi daleko inne konsekwencje dla przyrastania długu publicznego niż wtedy, kiedy to byłoby np. po 3 proc." - dodał członek zarządu Skarbiec TFI.
Dariusz Kędziora wskazuje, że koszty obsługi zadłużenia są już trzecią największą pozycją w budżecie Stanów Zjednoczonych, a za parę lat będą największą pozycją w budżecie tego kraju.
"One naturalnie będą wypychały inne wydatki niezbędne gospodarce amerykańskiej do funkcjonowania, czy to inwestycje w infrastrukturę, pokrycie służby zdrowia, czy chociażby wydatki na zbrojenie. Więc to jest ten problem, do którego jakiegoś rozwiązania politycy muszą zmierzać" - powiedział.
Dyrektor Zespołu Zarządzania Instrumentami Dłużnymi w Pekao TFI nie ma wątpliwości, że temat długu rządowego jest żywy i będzie się pojawiał w dyskusjach.
"Natomiast to nie jest temat, na którym w krótkim czy nawet średnim horyzoncie my jako zarządzający funduszami moglibyśmy w jakiś sposób zarobić. Są różne katastroficzne wizje na świecie, o których fajnie się dyskutuje, ale portfele konstruuje się tak, żeby realizować cele inwestycyjne, a raczej ta dyskusja temu nie służy" - powiedział Dariusz Kędziora.
"Niepokojący jest brak konstelacji politycznej, które umożliwiałoby uporządkowanie finansów publicznych. Nie dziwi postawa Donalda Trumpa, który na siłę próbuje jak najniżej zejść ze stopami proc. po to właśnie, żeby ograniczać koszty obsługi zadłużenia" - dodał.
Grzegorz Latała, dyrektor Departamentu Zarządzania Portfelami Dłużnymi, TFI Allianz Polska, zwraca uwagę na Francję jako poważny przykład kraju, gdzie finanse publiczne są w dosyć oczywisty sposób na ścieżce nie do utrzymania.
"Coś się musi zmienić, natomiast nie ma konfiguracji politycznej, która by na to pozwoliła. Musimy czekać na pewnego rodzaju szok polityczny, który może sprowadzić spiralę zadłużeniową krajów jak Francja czy Wielka Brytania na ścieżkę do utrzymania, żeby uspokoić rynki" - powiedział.
"Ekonomiści czy stratedzy rynkowi z dużych amerykańskich banków inwestycyjnych regularnie przywołują problem finansów publicznych jako podstawowy w Stanach Zjednoczonych. Jeśli to problem w dłuższym terminie, to tym bardziej jest to problem dla krajów europejskich. Naszym zdaniem ten problem będzie się pojawiał dosyć systematycznie. Nie widzimy jakiejś katastrofy globalnej z tego powodu, ale widzimy znacząco wyższe premie - dodał.
W ocenie Łukasza Tokarskiego, sytuacja we Francji jest poważna, bo ścieżka długu jest tam mocno rosnąca.
"Ona wynika z wysokiego deficytu i słabego wzrostu gospodarczego. Bo jak mówimy o problemie długu, to trzeba powiedzieć, że on ma nie tylko wymiary tego, jak wysokie jest oprocentowanie, tylko porównujemy dług do wielkości gospodarki kraju. I jeżeli mamy kraj, w którym PKB ma potencjał szybkiego wzrostu, to problem długu jest dużo mniejszy" - powiedział.
"To duży kontrast między Stanami Zjednoczonymi a Francją, gdyż we Francji, chociaż stopa proc. jest dużo niższa w obligacjach, to wzrost gospodarczy jest mizerny i to w dzisiejszych warunkach rynkowych pogarsza sytuację" - dodał dyrektor Działu Obligacji w Santander TFI.
Druga edycja Warsaw Investment Summit, organizowana przez Dom Inwestycyjny Xelion, odbyła się 4 listopada. PAP Biznes był patronem medialnym wydarzenia. (PAP Biznes)
pr/ gor/