Ceny ropy rosną po raporcie API i informacjach taryfowych z USA
Ceny ropy na giełdzie paliw w Nowym Jorku rosną, po 4. sesjach ze zniżkami notowań, po raporcie Amerykańskiego Instytut Paliw (API) o dużym spadku zapasów surowca w USA. Inwestorzy oceniają też groźby USA wobec krajów kupujących rosyjską ropę - informują maklerzy.
Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na IX kosztuje na NYMEX w Nowym Jorku 65,58 USD, wyżej o 0,64 proc.
Brent na ICE na X jest wyceniana po 68,09 USD za baryłkę, po wzroście o 0,67 proc.
Ropa drożeje w reakcji na najnowszy raport API o stanie zapasów paliw w USA.
API podał, że w ub. tygodniu amerykańskie zapasy ropy spadły o 4,2 mln baryłek.
Wzrost zapasów surowca zanotowano jednak w hubie Cushing - o 1,7 mln baryłek.
Zmalały za to rezerwy benzyny - API podał, że w ub. tygodniu zmniejszyły się one o 900 tys. baryłek.
Zapasy paliw destylowanych, w tym oleju opałowego, dla odmiany wzrosły - o 1,6 mln baryłek - wyliczył API.
W środę inwestorzy poznają - jak co tydzień - oficjalne dane o zapasach ropy i jej produktów w USA - o 16.30 przedstawi je Departament Energii (DoE).
Tymczasem słabe dane makro z amerykańskiej gospodarki na razie nie stanowią "obciążenia" dla cen ropy.
Instytut Zarządzania Podażą (ISM) podał, że wskaźnik ISM aktywności w usługach w USA w lipcu spadł do 50,1 pkt. z 50,8 pkt. w poprzednim miesiącu. Analitycy spodziewali się indeksu na poziomie 51,5 pkt.
50 pkt. stanowi granicę pomiędzy rozwojem a spadkiem aktywności w sektorze.
Dane te wpłynęły na wzrost obaw o stagflację, bo usługi stanowią około 70 proc. amerykańskiej gospodarki, więc spowolnienie w tym sektorze jest złym sygnałem.
Spowolnienie gospodarcze w USA mogłoby być negatywne dla ropy naftowej, ponieważ wpłynęłoby na poziom zużycia energii.
Tymczasem w najbliższych dniach inwestorzy będą śledzić, czy amerykańska administracja prezydenta Donalda Trumpa faktycznie spełni groźby dotyczące nabywców rosyjskiej ropy - w tym Indii, a być może także Chin - chociaż nastroje na rynkach - jak do tej pory - są raczej spokojne.
Prezydent Donald Trump zaostrzył groźby wobec Indii, które kupują tańszy rosyjski surowiec na własne potrzeby, ale też odsprzedają go z zyskiem i nie obchodzi ich los ofiar wojny w Ukrainie.
"Z tego powodu znacznie podniosę cło płacone przez Indie Stanom Zjednoczonym" - ostrzegał w poście na swoim portalu społecznościowym Truth Social.
Amerykański prezydent już wcześniej zapowiadał, że nałoży na Indie "karę" za kupowanie ropy i uzbrojenia z Rosji.
Karne cła USA być może zostaną też nałożone na Chiny, które również kupują rosyjski surowiec, a także na inne kraje.
"Będziemy tego robić (nakładać cła) całkiem sporo" - powiedział Donald Trump.
"Zobaczymy, co się stanie w najbliższym, stosunkowo krótkim czasie" - dodał.
Donald Trump powiedział, że nigdy dotąd "nie podał procentów" ceł, jakie nałoży na partnerów handlowych Rosji, ale wskazał, że planuje nałożyć bardzo wysokie taryfy - 100 proc., jeśli nie będzie porozumienia Rosji z Ukrainą w ciągu 50 dni.
"Jutro mamy spotkanie z Rosją. Zobaczymy, co się stanie. Wtedy podejmiemy decyzje" - mówił we wtorek.
Wysłannik prezydenta USA Donalda Trumpa, Steve Witkoff, przybył w środę do Moskwy na rozmowy w sprawie zakończenia rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Nie wiadomo, jak długo potrwa wizyta Witkoffa w rosyjskiej stolicy.
29 lipca Trump zapowiedział, że nałoży nowe sankcje na Rosję za 10 dni, jeśli w tym czasie Moskwa nie poczyni kroków, zmierzających do zawarcia porozumienia o zakończeniu wojny.
Ultimatum upływa w piątek. (PAP Biznes)
aj/ gor/