Unijna transformacja energetyczna jest błędna i niszczy konkurencyjność Europy (wywiad)
UE prowadzi błędną politykę transformacji energetycznej i niszczy konkurencyjność europejskiej gospodarki - ocenia Krzysztof Pawiński, prezes Maspeksu, producenta i dystrybutora soków, dżemów, makaronów i alkoholi. Jego zdaniem, system kaucyjny nie przyniesie efektu środowiskowego, ale przełoży się na wyższe koszty.

"Jestem przerażony tym, jak Unia Europejska dokonuje aktu deindustrializacji poprzez błędną w realizacji politykę transformacji energetycznej. Uważam, że jest to źle robione. Koncept, że mamy mieć energię lepszą, czyli czystą ale droższą, to nie jest żadne rozwiązanie, bo w tym stwierdzeniu pewne jest tylko to, że teraz będzie drożej, a jak będzie później tego nikt nam nie zagwarantuje" - powiedział PAP Biznes prezes Krzysztof Pawiński.
"Jeśli odniesiemy się do Chin czy do Stanów Zjednoczonych, to mamy trzykrotnie droższą energię. Jaki jest interes mojej Unii Europejskiej, żeby nasze branże energochłonne, nie mówię już tylko o Polsce, emigrowały do Stanów Zjednoczonych czy do Azji?" - dodał.
W ocenie Krzysztofa Pawińskiego, regulacje generują tylko koszty i kreują nowe, nieproduktywne zawody, jak np. audytorów od ESG.
"Odroczono nam o dwa lata obowiązek tego raportowania. Jaka obłuda jest jednak w argumentacji, że czyni się nam ulgę, kiedy jeszcze nieistniejący obowiązek przesuwa się o dwa lata i mówi, że to jest gest w naszą stronę. Musimy z pewnymi kosztogennymi rzeczami skończyć, a nie je odraczać" - powiedział.
Jego zdaniem, nie da się przeprowadzić transformacji energetycznej, jeśli nie będzie ona połączona z utrzymaniem wzrostu gospodarczego i dobrobytu.
"To, że będziemy mieć w przyszłości energię lepszą, bo czystą i tańszą jest piękną obietnicą. Bolesnym faktem zaś jest, że jest ona dużo droższa. Nauczyłem się w biznesie, że obietnice trzeba sprzedawać, a kupować fakty. Co my zaś jako cała Unia robimy teraz? Kupujemy obietnice pomijając niewygodne fakty" - powiedział.
Krzysztof Pawiński przytacza liczby, które padły podczas panelu SGH na niedawnym Forum Ekonomicznym w Karpaczu, że w przypadku polskiej, dużej elektrowni jądrowej, koszt wytworzenia 1 MWh będzie wynosił ok. 750 zł.
"To nie jest tania energia. Drożyzna zaczęła się na poziomie 100 euro, czyli 450 złotych od MWh. Jeśli odnosimy się do benchmarku amerykańskiego, to będzie bardzo droga energia" - powiedział.
"W biznesie pisze się scenariusze. Bierzemy najbardziej życzeniowy scenariusz A i chcemy go realizować, ale jak on nie wychodzi, to przechodzimy błyskawicznie do planu B. Jednak na poziomie tak poważnych strategii europejskich mamy tylko jeden wariant, jedziemy tylko scenariuszem A. Chciałbym się mylić, ale takie mam nieodparte wrażenie. Ciągle mówimy, że damy radę, a co zrobimy, jak rady nie damy? Scenariuszem alternatywnym powinny być pomysły adaptacyjne" - powiedział.
"My to w swojej małej skali robimy. Zadaliśmy sobie pytanie, co można zrobić, żeby np. polskie rolnictwo było beneficjentem globalnego ocieplenia, jeśli już ono w jakimś wymiarze się musi wydarzyć. Wprowadziliśmy z powrotem do Polski uprawę pszenicy durum, która jest bardzo odporna i preferuje suchy klimat. Inwestujemy w uprawę pomidora gruntowego, który już zaczyna być poważnym konceptem rolnym. Współpracujemy z gminami powiatu limanowskiego i myślenickiego, żeby zbudować magistralę wodną ze Zbiornika Dobczyckiego aż do Limanowej, która ustabilizuje zapotrzebowanie w wodę w dwóch powiatach" - dodał prezes Maspeksu.
Krzysztof Pawiński ocenia, że Maspex jest beneficjentem dobrej kondycji polskiego rolnictwa.
"Wierzę, że Polska ma przed sobą dobre 5 minut. Jeśli idzie o rozwój biznesu rolnego, jest mnóstwo rzeczy do zrobienia. I w tym m.in. obszarze widziałbym moje państwo aktywne" - powiedział.
Prezes zwraca też uwagę na system kaucyjny opakowań, który wchodzi w życie w Polsce z dniem 1 października.
"Zajęliśmy się samą końcówką albo początkiem łańcucha, nie widząc jego złożoności i efekt będzie odwrotny, bo przełoży się na wyższe koszty i brak efektu środowiskowego. Kaucja to nie jest przyczyna, to jest skutek przyjęcia błędnego modelu zarządzania obrotem plastiku w gospodarce. Przekonanie, że plastik jest czymś, co zaśmieca jest uprawdopodobnione. Nie mówię, że dobrze go zbieramy. W Polsce na pewno nie robiliśmy tego dobrze, ale mówienie, że obciążenie środowiska plastikiem jest efektem złej gospodarki butelkami PET jest już błędne. Dlaczego? Bo zanieczyszczenie mikroplastikiem wód gruntowych wynika z prania odzieży, która w dużej części ma w sobie istotny komponent sztucznych włókien z plastiku, które są wypłukiwane w praniu i trafiają szeroko do obiegu" - powiedział.
Regulacja unijna mająca zwiększyć efektywność i cyrkularność obrotu plastikiem nakazuje producentom żywności, aby do swoich opakowań, używali 25 proc. odzyskanego plastiku od roku 2025 i co roku dokładali więcej o 1 proc. aż do osiągnięcia 30 proc. w roku 2030.
"Nie ma głupszej diagnozy niż ta, która mówi, że w ten sposób cokolwiek naprawimy, ponieważ skupiono się tylko na jednym ogniwie całego procesu obiegu plastiku i to tym, gdzie jakość surowca musi być najwyższa, by spełniać wszystkie normy przechowywania żywności. Żeby spełnić ten wymóg i mieć dobrej jakości odzyskany PET do użycia w naszych opakowaniach, musimy wejść w system kaucyjny i to jest ten skutek, o którym mówię, który będzie miał też swoje reperkusje" - powiedział Krzysztof Pawiński.
"Plastik po każdym przetopieniu traci swoje właściwości i się degraduje, w przeciwieństwie do stali, która po każdym takim procesie jest lepszym materiałem. W związku z tym by utrzymać jego parametry fizyczne, konieczne jest dosypywanie cały czas pewnej części czystego virgin PETu, jeszcze mało przetworzonego termicznie. Do tej pory rolę takiego uzdatnienia pełniły butelki PET po napojach, które dodawane do ogólnej puli przetworzonego plastiku utrzymywały jego jakość. Zużytkowując teraz ten odzyskany materiał na produkcję butelek powodujemy, że ci, którzy robią doniczki, krzesła, elementy małej architektury ogrodowej muszą dokupić virgin PET, żeby ich plastik w kolejnym przetworzeniu się dobrze zachowywał, a mogliby przecież, jak do tej pory korzystać właśnie z surowca pozyskanego z recyklingu, bo w tych branżach jakość materiału wyjściowego nie jest tak wyśrubowana jak w przypadku opakowań do żywności" - dodał.
Maspex jest największą prywatną firmą w branży spożywczej w Polsce oraz jedną z największych w Europie Środkowo-Wschodniej. Działa na rynku soków, nektarów i napojów w Polsce, Czechach, na Słowacji, w Rumunii oraz jest ich producentem na Węgrzech, w Bułgarii, na Litwie oraz Łotwie.
Maspex funkcjonuje na rynku wody w Rumunii, dżemów, i sosów, jest producentem w segmencie keczupów, dań gotowych i przetworów warzywnych w Polsce, a także producentem produktów instant w Europie Środkowo-Wschodniej. Od kilku lat grupa Maspex działa też na rynku wódki i jest importerem zagranicznych alkoholi w Polsce.
Najważniejsze marki grupy Maspex to Tymbark, Kubuś, Tarczyn, Caprio, Krakus, Lubella, Łowicz, Kotlin, Puchatek, Tiger, Dr.Witt, Nestea i Alcalia.
Piotr Rożek (PAP Biznes)
pr/