Dyskusję o obniżkach stóp trzeba odłożyć, potrzeba perspektywy trwałego spadku CPI - prezes NBP (opis)
Dyskusję o ewentualnych obniżkach stóp procentowych trzeba odłożyć na jeszcze jakiś czas, ze względu na uwarunkowania regulacyjne w zakresie energii - poinformował prezes NBP Adam Glapiński. Nie wykluczył, że w II poł. 2025 r. pojawią się warunki do obniżek stóp, ale do tego potrzeba perspektywy trwałego spadku inflacji do celu.
"Te decyzje regulacyjne zasadniczo zmieniają uwarunkowania polityki pieniężnej, przede wszystkim jednoznacznie wskazują, że dyskusję o ewentualnych obniżkach stóp procentowych musimy odłożyć na jeszcze jakiś czas" - powiedział Glapiński.
"Widzą państwo, że tu jakiejś przestrzeni na zmianę w polityce pieniężnej nie widać. Inflacja rośnie, potem maleje, potem znów rośnie. Zgodnie z obowiązującymi rozwiązaniami, ceny energii elektrycznej dla gosp. domowych mają dalej rosnąć. Chociaż już dzisiaj po lipcowych podwyżkach ich dynamika jest najwyższa w całej UE. (...) Inflację podbija wzrost cen energii oraz inne decyzje regulacyjno-podatkowe" - dodał.
Na poprzedniej konferencji prasowej w grudniu Glapiński informował, że perspektywa obniżek stóp procentowych przesunęła się na 2026 r.
Prezes NBP podkreślił w piątek, że decyzje RPP oparte są na danych.
"Zawsze to jest stosownie do danych i stosownie do regulacji. Jeśli one się zmieniają, to nasze widzenie i decyzje się zmieniają. (...) Będziemy działać stosownie do napływających danych. Więcej będziemy widzieli w II poł. roku o cenach anergii w II poł. roku. Zobaczymy też czy dynamika płac spowolni oraz jak będzie się kształtować koniunktura i inflacja bazowa" - poinformował Glapiński.
"Najważniejszym uwarunkowaniem naszych decyzji będzie kształtowanie się inflacji, jej prognoz na następne kwartały, rok, czy 2 lata. (...) Rozpatrujemy stosownie do danych. Nie zmieniamy w żaden sposób swojego nastawienia. To nie jest tak, jak niektórzy piszą, że nagle zmieniliśmy swoje nastawienie. Może nastąpić taka sytuacja, że wcześniej (będzie można obniżyć stopy - PAP)" - dodał.
Prezes NBP wskazał, że inflacja w najbliższych miesiącach prawdopodobnie jeszcze wzrośnie i znajdzie się powyżej 5 proc. Zgodnie z zaprezentowaną na konferencji prognozą, CPI w I kw. 2025 r. ma wynieść 5,3 proc., w II kw. 5,1 proc., w III kw. 4,0 proc., a w IV kw. 4,6 proc.
"Prognozy wskazują, że inflacja w najbliższych kwartałach nie będzie spadać w kierunku celu inflacyjnego RPP. Wynika to w dużym stopniu z przyjętych przez parlament rozwiązań w zakresie cen energii. Rozwiązania te zasadniczo zmieniły ścieżkę prognozowanej inflacji (...). Dzisiaj można oczekiwać, że w III kw. dynamika cen przejściowo się obniży pod wpływem statystycznych efektów bazy, jednak w IV kw. może ponownie znacząco przyspieszyć. W efekcie pod koniec roku inflacja może być niemal tak wysoka jak obecnie. Pod koniec tego roku inflacja będzie mniej więcej taka jak obecnie, może 0,2 pkt. proc. niższa" - powiedział Glapiński.
Dyskusja o obniżkach stóp procentowych będzie możliwa, jeśli inflacja CPI ustabilizuje się w IV kwartale, a w następnych kwartałach będzie przewidziany trwały spadek inflacji.
"Jeśli np. ta inflacja zacznie się stabilizować na jakimś poziomie w tym ostatnim kwartale, a w następnych kwartałach będzie przewidziany szybki spadek tej inflacji, czy w ogóle spadek monotoniczny, trwały, to oczywiście, że tak. Zapewniam państwa, że członkowie RPP są gotowi zacząć obniżać stop natychmiast, jak to będzie możliwe" - powiedział Glapiński, pytany o to, czy w II połowie roku mogłaby się rozpocząć dyskusja o obniżkach stóp procentowych.
"Czekamy na moment kiedy będziemy mogli obniżać stopy procentowe. W tej chwili wydaje się, że jest to przesunięte w czasie" - dodał.
Prezes NBP poinformował, że w przypadku szoków np. na rynku ropy naftowej, czy żywności, możliwa byłaby podwyżka stóp, ale nie ma sensu obecnie rozważać takiego scenariusza.
RPP obawia się, że wydłużenie okresu podwyższonej CPI może wpłynąć na oczekiwania inflacyjne i zwiększyć presję płacową.
"Dzisiaj cały obraz makroekonomiczny nie skłania do szybkiego dostosowania stóp proc. Szczególnie istotne jest to, że wydłużanie się okresu podwyższonej inflacji zwiększa ryzyko wzrostu oczekiwań inflacyjnych. Może to przełożyć się na presję płacową i ostatecznie utrwalać wysoką dynamikę cen" - powiedział Glapiński.
"Wciąż mamy dwucyfrową dynamikę płac. 10 i przedtem wyżej, i na razie nie ma sygnału do szybkiego hamowania wzrostu płac. (...) Bezrobocie jest rekordowo niskie, rynek pracy jest napięty i to oczywiście stwarza grunt, przy innych okolicznościach do wzrostu płac. Do tego wzrost gospodarczy w bieżącym roku ma przyspieszyć, co dobrze, że przyspiesza, ale z punktu widzenia inflacji i płac jest to czynnik profinlacyjny" - dodał.
"Szczególnie szybko rosną ceny usług. Dynamika cen usług w grudniu wyniosła 6,6 proc. Jest to związane z nadal dwucyfrowym wzrostem płac. (...) Przyczynia się do tego niskie bezrobocie oraz dokonane w ubiegłym roku podwyższenie płac w sektorze publicznym" - wskazał.
Brak zacieśniania fiskalnego również ogranicza RPP pole do poluzowania polityki pieniężnej.
"Jednocześnie mamy i będziemy mieć wysoki deficyt sektora finansów publicznych. W tym roku wg wszystkich prognoz deficyt sektora finansów publicznych nie spadnie poniżej 5,5 proc. PKB. (...) Nie ma tego elementu, że polityka fiskalna wywiera presję na obniżenie inflacji" - dodał Glapiński.
OBECNY KURS PLN JEST DLA GOSPODARKI DO ZAAKCEPTOWANIA
Glapiński uważa, że obecny kurs złotego jest dla gospodarki do zaakceptowania
"Obecny kurs złotego dla gospodarki jest do zaakceptowania, mieści się w przedziale kursu, który gospodarka, eksportujący, przedsiębiorcy, importujący są w stanie zaakceptować. Proszę pamiętać, że duża część importerów to są również eksporterzy. To się mieści w przedziale dopuszczalności" - powiedział Glapiński.
"Wysoki kurs widzimy pozytywnie przez pryzmat tego, że działa antyinflacyjnie, ale nie przesadzajmy z tym, to jest nieduży wpływ. Prowadzimy ankiety wśród przedsiębiorców. Jeśli chodzi o to, jak bardzo im przeszkadza wysoki kurs - to jest na dalekiej pozycji. Oni się martwią brakiem popytu, stagnacją (...) w Niemczech, bo to jest nasz główny partner. Martwią się też wzrostem płac, napiętym rynkiem pracy. Kurs jest gdzieś daleko z tyłu" - dodał.
Zaznaczył, że każdy "spekulant", który wchodzi na polski rynek walutowy, musi się liczyć z tym, że NBP posiada prawo do interwencji walutowej.
"Każdy spekulant (...) musi się liczyć z tym, że my możemy te kilkadziesiąt miliardów użyć i temu przeciwdziałać" - powiedział. (PAP Biznes)
jz/ kek/ map/ doa/ tus/ ana/