Potencjalne zakończenie wojny w Ukrainie nie powinno istotnie wpłynąć na polski rynek pracy – CenEA (wywiad)

Potencjalne zakończenie wojny w Ukrainie nie powinno istotnie wpłynąć na polski rynek pracy; decyzje dotyczące migracji będą w dużej mierze zależały od szczegółów ewentualnego porozumienia pokojowego – ocenia dyrektor i członek zarządu fundacji Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA, Michał Myck. Jak wskazuje, oficjalna liczba ukraińskich uchodźców w Polsce jest prawdopodobnie mocno zawyżona.
"Oficjalne dane sugerują, że obecnie w Polsce mamy około 1 mln uchodźców z Ukrainy, którzy przyjechali po wybuchu pełnoskalowej wojny. W naszym ostatnim raporcie wskazujemy na to, że ta liczba jest prawdopodobnie mocno zawyżona. Z miliona osób zarejestrowanych w rejestrze PESEL-UKR, 270 tys. to ukraińskie dzieci w wieku szkolnym. Jednak z innych źródeł wiemy, że tylko 152 tys. dzieci uczęszcza do szkół w Polsce, a co więcej tylko na około 150 tys. wypłacane jest świadczenie 800+" - powiedział PAP Biznes Myck.
"To sugeruje, że w Polsce najprawdopodobniej mamy nie 270 tys. a raczej około 150 tys. dzieci uchodźców w wieku 7-17. Jeśli dzieci w tej grupie wieku jest o ponad 40 proc. mniej, to mniej jest też osób dorosłych i dzieci poniżej wieku szkolnego. To sugeruje, że liczba uchodźców w Polsce jest zdecydowanie niższa niż 1 milion" - dodał.
Dyrektor CenEA szacuje, że po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie na polskim rynku pracy przybyło ok. 130 tys. kobiet.
"Patrząc na udział uchodźców w polskim rynku pracy to między 2021 a 2023 rokiem liczba ukraińskich pracowników zarejestrowanych w ZUS wzrosła o ok. 130 tys., a wzrost zarejestrowano głównie wśród kobiet. Choć w danych ZUS nie można rozgraniczyć tych, którzy byli w Polsce wcześniej i tych, którzy przyjechali po wybuchu pełnoskalowej wojny, to można założyć, że na polskim rynku pracy przybyło 130 tys. kobiet. Po wybuchu wojny w Polsce zarejestrowało się też kilkaset tysięcy mężczyzn, jednak liczba ukraińskich mężczyzn zarejestrowanych w ZUS nie zmieniła się" - powiedział ekonomista.
"Prawdopodobnie oznacza to, że duża część tych, którzy byli aktywni na polskim rynku pracy, po lutym 2022 roku wróciła do Ukrainy w reakcji na rosyjską agresję. Te dane trzeba mieć na uwadze przy próbie oceny tego, co może się zdarzyć, kiedy w Ukrainie nastanie jakiegoś rodzaju zawieszenie broni" - dodał.
Jak wskazał ekonomista, ewentualny odpływ części ukraińskich pracowników z polskiego rynku pracy nie powinien spowodować znaczącego deficytu, choć w niektórych sektorach skutki takiej migracji w krótkim okresie mogą być odczuwalne.
"Warto mieć na uwadze skalę ewentualnych zmian. Jeżeli np. 30-40 proc. kobiet, które pracują w Polsce, wróci do Ukrainy, to z zarejestrowanych w ZUS 130 tys. kobiet będzie to zaledwie ok. 40 tys. – dla niektórych sektorów może to być w krótkim okresie odczuwalne, ale nie spowoduje to znaczącego deficytu na rynku pracy. Jest mało prawdopodobne, by taki odpływ nastąpił z dnia na dzień: podczas, gdy uchodźcy przyjechali do Polski na przestrzeni kilku tygodni, tak ich potencjalny powrót na pewno będzie rozłożony w czasie" - powiedział PAP Biznes Myck.
Jak zaznaczył, decyzje dotyczące migracji między Polską a Ukrainą będą w dużej mierze zależały od szczegółów porozumienia pokojowego.
"Decyzje po zawarciu porozumienia pokojowego mogą być różne. Część ludzi z pewnością będzie chciała wrócić do Ukrainy. Pamiętajmy jednak, że duża część rodzin, które są w Polsce, to matki z dziećmi, których mężowie i partnerzy nie mogli dołączyć do nich i wyjechać z Ukrainy, bo granice dla większości mężczyzn zostały zamknięte. Matki z dziećmi mogą zatem zdecydować się na powrót do Ukrainy, ale może też zdarzyć się coś odwrotnego – jeśli granica zostanie otwarta to część mężczyzn dołączy do swoich rodzin w Polsce. Póki co, trudno jednak ocenić jak rozłożą się proporcje uchodźców względem tego gdzie zdecydują się mieszkać" - ocenił ekonomista.
"Wiemy, że duża ich część planuje pozostać w krajach, do których przyjechali. Część odpowiada, że nie wie co zrobi, część chce wrócić, choć zapewne decyzja o powrocie uzależniona będzie od oceny stabilności sytuacji politycznej. Bardzo trudno dziś powiedzieć, jaki będzie efekt netto tych decyzji i w jakim horyzoncie czasowym będą one zapadać" - dodał.
W ocenie dyrektora CenEA, powroty uchodźców do Ukrainy - szczególnie w pierwszych miesiącach po ogłoszeniu decyzji - mogą być ograniczone.
"Spory odsetek osób, które są ze swoimi rodzinami w Polsce, deklaruje chęć pozostania w Polsce na stałe. Wojna trwa już 3 lata, dzieci w tym czasie chodzą do szkoły, duża część dorosłych podjęła stabilną pracę i utrzymuje zatrudnienie, znalazła miejsce do życia. Nie wiadomo jak trwały będzie pokój w Ukrainie, jakie będą gwarancje bezpieczeństwa. Wydaje się zatem, że – szczególnie w pierwszych miesiącach po ogłoszeniu decyzji – powroty do Ukrainy będą raczej ograniczone. Co więcej, można spodziewać się raczej ruchu będzie w druga stronę, jeśli granica zostanie otwarta dla mężczyzn" - powiedział PAP Biznes Myck.
Patrycja Sikora (PAP Biznes)
pat/ asa/