Prezydent Korei Płd. ogłosił stan wojenny (opis)
Prezydent Korei Płd. Jun Suk Jeol ogłosił we wtorek wieczorem czasu lokalnego stan wojenny, oskarżając opozycję o sympatyzowanie z Koreą Płn. i paraliżowanie prac rządu - podała agencja Yonhap. Zakazano działalności parlamentu i partii politycznych.
Wejście do budynku parlamentu zostało zablokowane, a przed bramą zgromadziły się tłumy demonstrantów sprzeciwiających się wprowadzeniu stanu wojennego. Jak informuje stacja BBC, doszło do przepychanek z policją, która próbowała egzekwować restrykcje.
Na teren parlamentu i do głównego budynku izby weszli żołnierze sił specjalnych – podała BBC, powołując się na posła Hong Ki Wona. Z kolei Agencja Yonhap podała, że na terenie parlamentu wylądowały trzy śmigłowce. Według świadków wysiadali z nich uzbrojeni żołnierze.
"Ogłaszam stan wojenny, aby chronić wolną Republikę Korei przed zagrożeniem ze strony północnokoreańskich sił komunistycznych, aby wyeliminować nikczemne siły antypaństwowe sprzyjające Korei Płn., które niszczą wolność i szczęście naszego narodu, oraz by chronić (...) porządek konstytucyjny" - powiedział Jun w niezapowiedzianym przemówieniu transmitowanym na żywo przez telewizję YTN.
Prezydent przypomniał, że opozycyjna Partia Demokratyczna, która ma większość w parlamencie, złożyła 22 wnioski o odwołanie części kluczowych urzędników państwowych i odrzucenie rządowego projektu budżetu.
"Paraliżują pracę wymiaru sprawiedliwości poprzez zastraszanie sędziów i postawienie w stan oskarżenia wielu prokuratorów, paraliżują władzę wykonawczą. Zgromadzenie Narodowe stało się jaskinią przestępców, paraliżując system administracji sądowej kraju poprzez dyktaturę ustawodawczą i modląc się o obalenie liberalnego systemu demokratycznego" - powiedział Jun.
"Zmiażdżę siły antypaństwowe i przywrócę kraj do normalności tak szybko, jak to możliwe" - zapowiedział Jun.
Li Dze Mjung, lider południowokoreańskiej opozycyjnej Partii Demokratycznej, która ma większość w parlamencie oświadczył, że parlament będzie próbował unieważnić "niekonstytucyjną" decyzję prezydenta, dodając, że ogłoszenie stanu wojennego oznacza, iż "czołgi, transportery opancerzone i żołnierze z karabinami i nożami będą rządzić krajem".
Li przestrzegł, że "gospodarka Republiki Korei upadnie bezpowrotnie". "Moi współobywatele, proszę, przyjdźcie do Zgromadzenia Narodowego" - wzywał.
Krótko po przemówieniu Juna wartość wona spadła o około 1 proc., osiągając najniższy poziom od dwóch lat – 1419,28 za dolara.
Także Han Dong Hun - szef rządzącej Partii Władzy Ludowej, z której wywodzi się Jun - określił ogłoszenie stanu wojennego przez prezydenta "błędem" i oświadczył, że wraz z narodem zablokuje prezydencką decyzję.
Szef sztabu generalnego sił zbrojnych Korei Południowej Park An Su, wyznaczony do kierowania stanem wojennym, ogłosił we wtorek wieczorem czasu miejscowego zakaz działalności parlamentu, partii politycznych i wszelkiej działalności politycznej – przekazała agencja Yonhap, dodając, że urzędnicy państwowi, z którymi rozmawiała, byli "zaskoczeni" decyzją prezydenta.
Armia dodała, że wszystkie media i wydawcy mają podlegać kontroli organu odpowiedzialnego za stan wojenny.
Rzecznik Białego Domu przekazał, że administracja Bidena jest w kontakcie z rządem Korei Południowej i uważnie monitoruje sytuację.
Agencja Reutera zwraca uwagę, że niespodziewany ruch Juna wywołał wstrząs w kraju, w którym po jego powstaniu rządy sprawowało szereg autorytarnych przywódców. (PAP)
krp/ wia/ bst/ ana/