W horyzoncie kilku lat inflacja w Polsce nie powinna przekroczyć 3 proc. – Pachucki, PZU (wywiad)
W horyzoncie kilku lat inflacja w Polsce nie powinna przekroczyć 3 proc.; najbliższe otoczenie makro raczej nie będzie generować presji – ocenia główny ekonomista PZU, Dawid Pachucki. Jego zdaniem, RPP zdecyduje się na jeszcze jedno cięcie stóp o 25 pb. w 2025 r. Na koniec przyszłego roku główna stopa proc. spadnie do 3,5 proc.

"Szacujemy, że po spadku inflacji do 2,8 proc. w sierpniu wskaźnik cen będzie oscylował w najbliższych miesiącach wokół tego poziomu. Być może zobaczymy minimum na poziomie 2,5 proc. w listopadzie, ze względu na efekt bazy, potem jednak CPI powinien wrócić bliżej sierpniowych poziomów. W przyszłym roku oczekujemy dalszego spadku inflacji – średniorocznie do około 2,7 proc. rdr." - powiedział PAP Biznes Pachucki.
"Naszym zdaniem, cały czas powinniśmy poruszać się w granicach dopuszczalnego odchylenia od celu NBP, w korytarzu 2,5-3,0 proc. Spodziewam się, że CPI nie powinien przekroczyć 3 proc. w horyzoncie kilku lat, a od 2027 r. inflacja powinna ustabilizować się w celu inflacyjnym Narodowego Banku Polskiego" - dodał.
Główny ekonomista PZU ocenia, że choć wciąż istnieje niepewność dotycząca mrożenia cen energii, to w kolejnych kwartałach nie powinny one wzrosnąć.
"Ryzyko w postaci ścieżki cen energii, na które uwagę zwraca NBP, utrzymuje się od dłuższego czasu, co widać też w projekcjach banku centralnego. Naszym zdaniem, nie zobaczymy jednak wzrostu cen energii w IV kw., bo rząd zdecyduje się na ich zamrożenie, a w 2026 r. ceny energii dla gospodarstw domowych prawdopodobnie jeszcze spadną" - wskazał Pachucki.
"Ceny na rynkach hurtowych energii są wyraźnie poniżej progu dla gospodarstw domowych i wydaje się, że choć najprawdopodobniej od 2026 r. ceny dla gospodarstw domowych zostaną uwolnione, to wcale nie musi to oznaczać ich wzrostu" - dodał.
Narodowy Bank Polski zwraca też uwagę na ryzyko dla inflacji ze strony luźnej polityki fiskalnej. W rozmowie z PAP Biznes ekonomista PZU wskazał, że część wysokiego deficytu fiskalnego w Polsce wynika z wydatków zbrojeniowych, które nie powinny generować presji inflacyjnej.
"Optymalny policy mix jest taki, że przy bardzo luźnej polityce fiskalnej, polityka monetarna powinna być ostrożniejsza. Taki układ wynika m.in. z potencjalnego wpływu policy miksu na inflację. W Polsce jednak spora część deficytu jest generowana przez zakupy zbrojeniowe. Sprzęt wojskowy często jest importowany, więc choć rośnie nam deficyt z tytułu tych wydatków, to płyną one za granicę i nie wywołują u nas dodatkowej presji inflacyjnej" - powiedział ekonomista.
"Wydaje się, że o ile rzeczywiście część deficytu może taką presję generować, to na pewno nie całość" - dodał.
Zdaniem Pachuckiego, również najbliższe otoczenie makroekonomiczne polskiej gospodarki raczej nie powinno generować wysokiej inflacji.
"Spodziewamy się stabilizacji inflacji w strefie euro blisko celu inflacyjnego EBC, być może nawet ciut poniżej. Poza USA, gdzie inflacja jest stopniowo podbijana przez cła – choć też nie w takiej skali, jak wcześniej wszyscy się spodziewali - to globalnie nie ma środowiska inflacyjnego" - powiedział ekonomista.
"Chiny, czyli największa fabryka świata, wciąż jeszcze nie mogą wyjść z deflacji konsumenckiej, i to pomimo szerokich programów stymulujących konsumpcję gospodarstw domowych. Z deflacją mierzą się ciągle producenci z Państwa Środka. Ta sytuacja będzie promieniować do krajów, które handlują z Chinami, a Europa jest dosyć ważnym partnerem eksportowym" - dodał.
Główny ekonomista PZU prognozuje, że w scenariuszu stabilizacji inflacji wokół celu NBP, Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się na jeszcze jedno cięcie stóp procentowych w 2025 r. - o 25 pb.
"W takim scenariuszu, myślę, że jest miejsce na dalsze obniżki stóp procentowych. Zakładamy, że w tym roku Rada Polityki Pieniężnej obetnie stopy procentowo jeszcze raz – o 25 punktów bazowych. W tej chwili scenariuszem bazowym jest cięcie w listopadzie, ale nie wykluczamy obniżki już w październiku. Niemniej zakładamy, że cięcie będzie jeszcze jedno i rok skończymy ze stopami na poziomie 4,5 proc." - powiedział PAP Biznes Pachucki.
"Kwestia tego, czy będzie to październik, czy raczej listopad zależy od cen energii. Jeżeli rzeczywiście już we wrześniu wyjaśni się, jak będą wyglądać ceny energii do końca roku, jeśli prawo w tej kwestii zostanie uchwalone, to być może RPP zdecyduje się na ruch już w przyszłym miesiącu. Byłoby to pewnego rodzaju dostosowanie po wygaśnięciu obaw, które były artykułowane we wcześniejszych projekcjach" - dodał.
PZU prognozuje, że 2026 r stopy spadną o 100 pb. i na koniec przyszłego roku referencyjna stopa procentowa znajdzie się na poziomie 3,5 proc.
"W przyszłym roku widzimy szansę na kolejne cięcia stóp procentowych. Stabilizacja inflacji w celu – nawet, jeśli nieco powyżej środka przedziału – powinna otworzyć ścieżkę do kolejnych obniżek stóp" - wskazał w rozmowie z PAP Biznes główny ekonomista banku.
"Zakładamy, że w 2026 r. mamy szansę skończyć ze stopami na poziomie 3,5 proc., czyli RPP zetnie stopy o łącznie 100 pb. w przyszłym roku. Taki ruch wpisywałby się w scenariusze komunikowane ostatnio przez część członków Rady" - dodał.
W ocenie Pachuckiego, nie można wykluczyć, że przy potencjalnych, kolejnych cięciach stóp procentowych w strefie euro, stopy w Polsce mogą spaść poniżej 3,5 proc.
"Jeden z członków RPP wskazywał, że jego zdaniem, docelowa stopa procentowa mogłaby się znaleźć na poziomie ok. 150 pb. powyżej tego, co zobaczymy w strefie euro, a to mniej więcej 3,5 proc. Pozostaje oczywiście pytanie, czy w strefie euro też nie zobaczymy kolejnych obniżek stóp procentowych" - powiedział ekonomista.
"Wydaje się, że przy obecnej inflacji w strefie euro i mieszanych danych z tej gospodarki jest szansa, że EBC w którymś momencie zdecyduje się na jeszcze jedno cięcie. Wówczas będzie szansa, że również w Polsce stopy spadną poniżej zakładanych przez nas 3,5 proc., ale to już historia na kolejne lata. Niemniej w tej chwili wydaje się, że 3,5 proc. to docelowy poziom dla 2026 r." - dodał.
WZROST PKB W '25 NA POZIOMIE 3,6 PROC., RYZYKA ZBILANSOWANE
Główny ekonomista PZU ocenia, że choć poziom inwestycji w drugim kwartale wyraźnie rozczarował, to druga połowa roku powinna być znacznie lepsza, choćby ze względu na efekty statystyczne.
"Wzrost inwestycji widać przede wszystkim w dużych firmach, choć całość inwestycji rozczarowała w drugim kwartale. Spodziewaliśmy się wzrostu, a zobaczyliśmy spadek. Wydaje się jednak, że w drugiej połowie roku inwestycjom pomóc powinna niska baza z ubiegłego roku" - powiedział PAP Biznes Pachucki.
"Patrząc na sam czynnik statystyczny, gdyby inwestycje nie rosły kwartał do kwartału, w III kw. powinniśmy zobaczyć wzrost inwestycji o ok. 1 proc. rdr., a w kolejnym, IV kwartale o blisko 2,0 proc. Scenariusz stabilizacji inwestycji na poziomie z drugiego kwartału wydaje się nieprawdopodobny, naszym zdaniem, inwestycje będą przyrastać, co zobaczymy też w szybszym ich tempie rdr" - dodał.
Pachucki prognozuje, że wzrost inwestycji w całym 2025 r. może wynieść ok. 8 proc.
"Druga połowa roku będzie zdecydowanie lepsza. Częściowo widać to też w danych z rynku mieszkaniowego. Rosną zapytania o mieszkania, o kredyt hipoteczny, sytuacja się poprawia. Mamy też zaalokowanych coraz więcej środków unijnych, które coraz szybciej będą realnie wpływać do naszej gospodarki. Powinniśmy zobaczyć to w statystykach inwestycji" - powiedział ekonomista.
"Przy całkiem dobrym pierwszym kwartale i słabym drugim wciąż widzimy szanse na wzrost inwestycji ogółem w 2025 r. na poziomie ok. 8 proc. Biorąc pod uwagę wykorzystanie środków unijnych, podobnego wzrostu oczekujemy również w 2026 r." - dodał.
Zdaniem ekonomisty, w drugiej połowie roku można też spodziewać się solidnych wyników konsumpcji, która łącznie w całym 2025 r. może wzrosnąć średnio o ok. 4 proc.
"Poziom konsumpcji gospodarstw domowych w II kw. nas nie zaskoczył, nasza prognoza była nawet nieco wyższa od tego, co pokazały dane GUS. Trzeci kwartał powinien być nawet lepszy. Być może nie ma boomu konsumpcyjnego, ale widać, że przy solidnym wzroście realnym dochodów do dyspozycji gospodarstwa domowe wydają środki. Wzrost płac nominalnie utrzymuje się na dosyć wysokim poziomie, inflacja obniża się" - wskazał w rozmowie z PAP Biznes Pachucki.
"W przypadku sprzedaży detalicznej w miesięcznych danych obserwujemy duże fluktuacje, ale odczyty te to tylko kawałek rzeczywistości – nie widać tam konsumpcji usług, która wygląda bardzo dobrze. Dane Eurostatu pokazują, że jeśli chodzi o produkcję usług, sytuacja wygląda nieźle. Nie widać podstaw, żeby zakładać jakąkolwiek zmianę tej tendencji w drugiej połowie roku. Szacujemy, że średniorocznie konsumpcja może wzrosnąć w tym roku o ok. 4 proc., i nieco poniżej tej prognozy w 2026 r., bo wówczas wzrost płac wyhamuje" - ocenił ekonomista.
W całym 2025 r. główny ekonomista PZU prognozuje wzrost PKB Polski na poziomie 3,6 proc.
"W bazowym scenariuszu zakładamy, że polska gospodarka urośnie w tym roku o 3,6 proc., w przyszłym roku dynamika PKB powinna znaleźć się na podobnym poziomie. Będziemy mieć zatem dwa lata solidnego wzrostu gospodarczego, choć nie nadmiernego, raczej zbliżonego do potencjału" - powiedział PAP Biznes Pachucki.
Ekonomista zwrócił uwagę, że wśród ryzyk w górę dla prognoz znajduje się napływ środków unijnych, który może podbić wzrost gospodarczy mocniej od oczekiwań.
"Biorąc pod uwagę skalę środków europejskich, które mamy do dyspozycji – zarówno z KPO, jak i ze standardowej perspektywy unijnej – to być może zobaczymy jakieś pozytywne zaskoczenia po stronie dynamiki wzrostu gospodarczego" - powiedział Pachucki.
"Na razie nie widać tego w bazowych scenariuszach rynkowych, konsensus rynkowy jest zbliżony do naszych prognoz. Niemniej jakieś pozytywne zaskoczenie może się z tej strony pojawić" - dodał.
Pachucki wskazał jednak, że pozytywne ryzyka bilansuje z drugiej strony napięta sytuacja geopolityczna.
"Prezydent USA obiecywał, że szybko zakończy wojnę w Ukrainie, ale pomimo spotkania z Putinem na razie końca niestety nie widać. Wydaje się, że w swoich decyzjach inwestorzy, ale i firmy, mają z tyłu głowy sytuację geopolityczną naszego regionu. Być może relatywnie słaby wynik inwestycji w II kw. jest tego efektem – możemy mieć do czynienia z zastępowaniem inwestycji środkami unijnymi. Czyli zamiast ryzykować swoje środki, decydujemy się na wydawanie środków unijnych" - powiedział ekonomista.
"Jeżeli pojawiłby się jakiś wyraźny sygnał, że rzeczywiście jest szansa na trwałe zawieszenie konfliktu na wschodzie, to wtedy sytuacja byłaby korzystniejsza też dla gospodarki. Na razie, pomimo wojny w Ukrainie, wyniki naszej gospodarki nie wyglądają źle. Sytuacja geopolityczna to jednak wciąż istotny czynnik ryzyka" - dodał.
Patrycja Sikora (PAP Biznes)
pat/ asa/