Ceny żywności dalej będą rosnąć w 2022 roku; rynek sprzyja dużym graczom z mocnymi markami - Kozieja, BNP Paribas (wywiad)
Ceny żywności idą w górę, a ich dalszy wzrost będzie widoczny na półkach sklepowych jeszcze przez większość 2022 r. Z sytuacji na rynku rolno-spożywczym skorzystają najwięksi producenci z portfelem rozpoznawalnych marek - ocenia Grzegorz Kozieja, dyrektor biura analiz sektora Food&Agro w Banku BNP Paribas.
„Nie widać obecnie uzasadnienia dla spadku cen produktów rolno-spożywczych w nadchodzących kwartałach. Wiele będzie zależało od sytuacji politycznej i od tego, jak warunki pogodowe wpłyną na plony. Do tego jeszcze jeden element wydaje się szczególnie niekorzystny – producenci dóbr, które widzimy na sklepowych półkach, nie zdążyli jeszcze w pełni uwzględnić wzrostów notowań z giełd towarowych w ostatecznych cenach produktów. Wzrosty cen surowców są przenoszone na cenę ostateczną w sposób stopniowy – transmisja ta rozciągnie się jeszcze na znaczną część roku 2022” – poinformował w rozmowie z PAP Biznes Kozieja.
Dodał, że zapowiedzi dalszego wzrostu cen artykułów spożywczych widać już w sprawozdaniach kwartalnych największych światowych producentów żywności.
„To, co wydaje się szczególnie interesujące przy analizie raportów globalnych graczy z branży, to fakt, że pojawiają się informacje o mniejszej, niż spodziewana, elastyczności cenowej konsumentów przy zakupach produktów o najbardziej znanych markach. Ceny rosną, lecz mimo to konsumenci są mniej skłonni do rezygnacji z tych artykułów” – powiedział Kozieja.
Jego zdaniem, to właśnie najwięksi producenci, dysponujący rozpoznawalnymi markami, skorzystają na zawirowaniach na rynku rolno-spożywczym.
„Jest to sytuacja, która wypycha z rynku słabszych graczy, którzy już wcześniej mieli problemy z działalnością operacyjną lub których model biznesowy nie jest dostosowany do rynku. Zyskają silni gracze, z mocnymi markami, które znają konsumenci” – powiedział dyrektor biura analiz sektora Food&Agro Banku BNP Paribas.
„Duża zmienność rynkowa to także bardzo korzystna informacja dla firm, które zajmują się tradingiem artykułami żywnościowymi” – dodał.
We wrześniu globalny indeks cen żywności Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) wzrósł do 130 pkt. (o 1,5 proc. mdm i 32,9 proc. rdr), napędzany głównie drożejącymi cenami zbóż i olejów roślinnych, a także wzrostami cen produktów mlecznych oraz cukru. Indeks FAO znalazł się tym samym na najwyższych poziomach od 10 lat.
„Indeks FAO, który uwzględnia ceny surowców, jest najwyższy od dekady. Zmiany indeksu to nie to, co widzi ostatecznie klient na półce w sklepie, tym niemniej jego wskazania w ujęciu realnym są najwyższe od połowy lat 70.” – skomentował Grzegorz Kozieja.
„Na sytuację na rynku rolno-spożywczym nałożyło się szereg czynników. Po pierwsze, kosztowych - np. ceny transportu, nośników energii i surowców, co ma przełożenie m.in. na ceny nawozów. Po drugie, popytowych - w tym rosnący import do Chin i otwieranie się gospodarek po pandemii w związku z luzowaniem obostrzeń antycovidowych. Po trzecie, wzmocnienie nieprzewidywalnych czynników politycznych, co widzimy np. na rynku gazu” – dodał.
Kozieja zwrócił uwagę, że dane Eurostatu za wrzesień wskazują na szybszy wzrost cen żywności w wielu kategoriach produktowych w Polsce, w porównaniu do średniej krajów Unii Europejskiej czy Grupy Wyszehradzkiej.
„Dla produktów, których ceny rosły w Polsce najbardziej, jak ziemniaki (+17,9 proc. rdr vs. +12,1 proc. w UE) i drób (+17,5 proc. rdr vs. 3,6 proc. w UE), to może być efekt niskiej bazy z podobnego okresu roku poprzedniego. Na trzecie w kolejności napoje (+15,9 proc. rdr vs. +2,4 proc. w UE) wpływ miało wprowadzenie w Polsce podatku cukrowego" - skomentował dyrektor biura analiz sektora Food&Agro Banku BNP Paribas.
"Natomiast w przypadku pozostałych kategorii nie można wykluczyć, że do tej pory producenci wstrzymywali się z podwyżką cen z uwagi na fakt, że rodzimy konsument jest jednak wrażliwy cenowo. Gdy producenci wyczerpali rezerwy wewnętrzne, musieli zacząć podnosić ceny” – dodał.
Ekspert nie spodziewa się, by Polska zdecydowała się na wprowadzanie ograniczeń w eksporcie żywności, by wpływać na ceny na rynku krajowym.
„Na świecie widzimy tego typu praktyki jak w przypadku wołowiny z Argentyny czy zbóż z Rosji, co w pewnym stopniu ma przełożenie na oczekiwania cenowe i przepływ towarów. Jednak nasz rynek eksportowy to głównie Unia Europejska i Wielka Brytania. Ciężko jest, będąc krajem UE, wprowadzić takie ograniczenia na unijnym rynku wewnętrznym” – poinformował Grzegorz Kozieja.
Na pytanie, czy zwiększone zapotrzebowanie na produkty rolno-spożywcze obserwowane na rynkach azjatyckich, może wpłynąć na wzrost eksportu polskich produktów w tamtym regionie, odpowiedział: „To nie jest kierunek, który może fundamentalnie zmienić naszą sytuację jako producenta. Obserwujemy obecnie trend regionalizacji produkcji żywności i skracania łańcuchów produkcyjnych. Powinniśmy skupić się na byciu dostawcą, na którym można polegać w Europie, gdzie sprzyja nam wysoka siła nabywcza konsumentów, bliskość geograficzna i już zdobyte doświadczenie".
"Rynki azjatyckie często wymagają ogromnych wolumenów dostaw, co są w stanie zagwarantować takie kraje jak Argentyna, Brazylia, USA czy Kanada. My możemy mieć swoje nisze, ale raczej nie staniemy się podstawowym dostawcą na rynki azjatyckie, a taką rolę pełnimy w Europie” - dodał.
Jolanta Tumulec (PAP Biznes)
jow/ mfm/