S&P500 może zakończyć 2025 r. w przedziale 6.400–6.800 pkt - Franklin Templeton (wywiad)

zdjęcie

Indeks S&P500 może zakończyć 2025 rok w przedziale 6.400–6.800 pkt., co oznaczałoby nowy historyczny rekord - zakłada Łukasz Kałwak, strateg rynkowy Franklin Templeton. Jego zdaniem, spółki technologiczne pozostaną mocne, ale spodziewa się on rotacji sektorowej i zmian wśród liderów wzrostów.


„Oczekujemy rotacji sektorowej, czyli zmian wśród liderów rynku. Dotychczasowe dominujące spółki powinny stopniowo oddawać miejsce innym grupom, co może poszerzyć wzrosty i sprawić, że hossa będzie bardziej zrównoważona” – powiedział Łukasz Kałwak w rozmowie z PAP Biznes.

Do rozszerzenia hossy w USA muszą zostać spełnione cztery kluczowe warunki: stabilne tempo wzrostu gospodarczego, niższe stopy procentowe, rosnące zyski firm i szczyt wysokiej koncentracji indeksu S&P 500.

„Rozszerzenie hossy będzie sprzyjać zarówno małym spółkom, jak i spółkom niedowartościowanym. Małe spółki skorzystają na niższych podatkach oraz deregulacjach, ponieważ administracja Donalda Trumpa planuje wzmocnić popyt wewnętrzny. Małe i średnie przedsiębiorstwa są silnie powiązane z gospodarką krajową, w przeciwieństwie do dużych spółek, które mają większą ekspozycję na rynki globalne” – powiedział.

Strateg rynkowy Franklin Templeton wskazał, że nastroje wśród małych i średnich przedsiębiorstw osiągnęły rekordowo wysokie poziomy po zwycięstwie Donalda Trumpa. Obniżenie podatków w USA realnie poprawi ich sytuację finansową, gdyż małe spółki płacą znacznie wyższą efektywną stopę podatkową.

„Nasza koncepcja poszerzenia hossy i udziału mniejszych i średnich spółek nie stoi w sprzeczności z dalszym inwestowaniem w duże firmy technologiczne, gdyż generują one horrendalnie wysokie zyski” - powiedział.

 

Dodaje, że gdyby spojrzeć wyłącznie na wyniki z ostatniego roku, to aż 50 proc. całkowitych zysków w indeksie S&P 500 pochodziło od „wspaniałej siódemki” (Meta, Apple, Amazon, Alphabet, Tesla, Nvidia i Microsoft).

Największe spółki technologiczne w USA planują w przyszłym roku zwiększyć wydatki na badania i rozwój o 330 mld USD. Co więcej, w ciągu kolejnych trzech lat zamierzają przeznaczyć na inwestycje kapitałowe 1 bilion dolarów, czyli więcej niż obecne wydatki budżetu USA na obronność.

„Choć tak ogromne zyski spółek technologicznych mogą spowalniać tempo ich wzrostu, to nominalnie wciąż pozostają one na bardzo wysokim poziomie i zapewniają im znaczną przewagę konkurencyjną nad resztą świata. Dlatego nie podzielamy opinii, że na rynku technologicznym mamy do czynienia z bańką” – powiedział Łukasz Kałwak.

„Prognozowane P/E dla spółek technologicznych inwestujących w AI na najbliższe 24 miesiące wynosi 24x. W 2000 roku to było 52x, czyli te spółki były dwukrotnie droższe w trakcie japońskiej bańki w 1989 roku, najlepsze spółki miały cenę do zysku 67x” – dodał.

W jego ocenie, do tej pory, od początku hossy na Wall Street w październiku 2022 roku, paliwem do zwyżek był tzw. valuation expansion, czyli ekspansja wskaźnika cen do zysków (P/E). Wskaźnik ten zwiększył się o 50 proc., podczas gdy zyski firm wzrosły o 17 proc.

Łukasz Kałwak oczekuje, że ta relacja teraz się odwróci.

„Rynek powinien być napędzany głównie lepszymi zyskami spółek, a wpływ oczekiwań dotyczących agresywnych cięć stóp proc. powinien się zmniejszyć – powiedział.

Strateg rynkowy Franklin Templeton przypomina, że średnia długość hossy w USA wynosi 5–6 lat, co oznacza, że rynek znajduje się mniej więcej w jej połowie. Liczyć się natomiast należy z wyższą zmiennością.

"Indeks S&P500 może zakończyć 2025 rok w przedziale 6.400–6.800 pkt., co oznaczałoby nowy historyczny rekord" - powiedział. Na zamknięciu piątkowej sesji S&P500 wyniósł 6.114 punktów.

Jego zdaniem, ryzyko systemowe mogłoby mieć poważne konsekwencje dla rynku i wtedy mogłaby pojawić się mocniejsza bessa. Recesja w USA czy kryzys płynnościowy – jak w 2008 roku – zmusiłyby bowiem fundusze inwestycyjne i plany emerytalne do masowej likwidacji pozycji.

„W takim scenariuszu inwestorzy zaczęliby wyprzedawać ETF-y, co oznaczałoby gwałtowną wyprzedaż spółek technologicznych, stanowiących dziś 33 proc. indeksu S&P 500. W efekcie mielibyśmy do czynienia z efektem śnieżnej kuli” – powiedział.

Według Kałwaka obecnie jednak nie widać oznak recesji, a gospodarka amerykańska jest mocna. Zyski spółek rosną, więc efekt śnieżnej kuli działa w odwrotnym kierunku.

Kałwak uważa, że wszystkie pomysły Trumpa powodują niepokój inwestorów, a wielu z nich nie jest przygotowanych na wzrost zmienności i popełnia błędy przy swoich decyzjach.

„W ostatnich kilku tygodniach niemal codziennie pojawiają się nowe informacje dotyczące potencjalnych taryf celnych. Wszyscy straszą cłami, mówią, że będą one inflacyjne, doprowadzą do stagflacji, obniżą wzrost gospodarczy. Tymczasem rynek rośnie” – powiedział.

„Globalnie stopy procentowe spadają – w zeszłym roku mieliśmy ponad 150 obniżek na całym świecie” – dodał.

Kałwak zwraca uwagę, że chociaż czynniki geopolityczne mają znaczenie, to siła giełdy zależy przede wszystkim od zdolności firm do generowania zysków.

„Rynek akcji musiałby najpierw uwierzyć, że taryfy celne będą trwałe, a potem musiałby potraktować poważnie możliwość nałożenia wysokich ceł na wszystkich partnerów handlowych USA” – powiedział.

„Te cła to w gruncie rzeczy gra. Donald Trump prowadzi negocjacje, dążąc do uzyskania ustępstw. Stany Zjednoczone mają ogromny deficyt handlowy, zwłaszcza z Chinami i Trump próbuje zmusić partnerów do korzystniejszych warunków handlowych. Rynek zareagował na te działania krótkoterminowymi korektami, ale szybko je „wchłonął” i kontynuuje wzrosty” - dodał.

Ekspert obawia się wpływu ceł na koniunkturę gospodarczą.

„Historycznie rzecz biorąc, ich wpływ na inflację bywał różny, ale cła zawsze prowadziły do spowolnienia wzrostu gospodarczego. Jeśli Fed zauważy pogorszenie koniunktury, będzie miał przestrzeń do obniżenia stóp procentowych” – powiedział.

Kałwak zauważa, że sentyment wśród inwestorów indywidualnych znacznie spadł. Wielu z nich przestraszyło się działań Trumpa, co prowadzi do błędnych decyzji inwestycyjnych.

„Przeprowadziliśmy backtest takiej sytuacji i okazuje się, że od 1980 roku miała ona miejsce tylko sześć razy. W 83 proc. przypadków rok później rynek odnotowywał 20-procentową stopę zwrotu. To dostrzegają algorytmy, które opierają się na analizie danych, a nie emocjach wywoływanych przez nagłówki prasowe” - powiedział.

Strateg rynkowy Franklin Templeton prognozuje, że w 2025 roku Fed zdecyduje się na dwie obniżki stóp proc.

„Prognozy ciągle się zmieniają, ale naszym zdaniem finalnie dojdzie do jednej lub dwóch obniżek, a cykl łagodzenia polityki monetarnej będzie kontynuowany. Jednym z kluczowych parametrów, które bierzemy pod uwagę przy analizie decyzji Fedu, pozostaje inflacja” – powiedział.

Ekspert uważa, że dezinflacja będzie postępować.

„Trend dezinflacyjny utrzymuje się już od kilkunastu miesięcy, a my spodziewamy się, że inflacja na koniec roku wyniesie około 2,75 proc. Nie zakładamy, że osiągniemy cel inflacyjny Fedu na poziomie 2 proc., choć uważamy, że neutralna stopa procentowa pozostaje poniżej aktualnej stopy Fedu” – powiedział.

Łukasz Kałwak przewiduje spadek cen ropy naftowej.

„Donald Trump planuje znacznie zwiększyć wydobycie ropy naftowej, forsując politykę „drill, baby, drill”. Nowy sekretarz skarbu Scott Besent również wspiera działania zmierzające do wzrostu podaży ropy” – powiedział.

Plany obejmują zwiększenie wydobycia z 13 do 16 milionów baryłek ropy dziennie.

„Sam Donald Trump również bardzo mocno chce niższych cen ropy i te wszystkie regulacje do tego dążą. W związku z tym inflacja nie stanowi dla nas istotnego zagrożenia" - powiedział.

Kałwak jest pozytywnie nastawiony do rynku obligacji.

„W segmencie obligacji również dostrzegamy atrakcyjne okazje inwestycyjne – zwłaszcza w obligacjach korporacyjnych oraz tzw. high-yield, które oferują kupony na poziomie 7–8 proc. Są one atrakcyjne, ponieważ gospodarka amerykańska jest silna, a bilanse spółek stabilne. Dla inwestorów chcących zmniejszyć zmienność portfela obligacje te mogą stanowić dobrą opcję” – powiedział.

Łukasz Kałwak podkreśla, że Donald Trump chce słabszego dolara.

„Rynkowa narracja o dalszym wzroście rynku – wynikająca z napływów na rynek akcji, ceł, inflacji i wysokich stóp procentowych – jest już powszechna. Te czynniki zostały już uwzględnione w cenach. Choć nie oznacza to, że ta narracja jest błędna, rynki finansowe zwykle wyprzedzają tego typu informacje. Obecny byczy sentyment do dolara stanowi dla nas ostrzeżenie” – powiedział.

Dodał, że w średnim terminie Franklin Templeton nie jest negatywnie nastawiony do dolara, ponieważ fundamentalnie USA oferują wyższe realne stopy procentowe niż Europa (0 proc.) czy Japonia (-1,7 proc.). Inwestorzy szukający bezpiecznej przystani mogą więc nadal lokować kapitał w USA.

Małgorzata Bieńkowska (PAP Biznes)

mbi/ pr/

© Copyright
Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu PAP Biznes chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.

Waluty

Waluta Kurs Zmiana
1 CHF 4,4079 -0,10%
1 EUR 4,1582 0,02%
1 GBP 5,0247 0,35%
100 JPY 2,6290 0,47%
1 USD 3,9875 0,37%